Gdańskie lungo
Fajnie się jeździło! Gęsto we Wrzeszczu.
Dopisek do tytułu: Mam 183 z 200 zleceń, ale myślę o 250. Zostało 8 dni.
Po prostu fajnie! Trasy w większości krótkie, pogoda ładna, nie wiało tak jak wczoraj, w ogóle nie padało. Klienci mili. Były też napiwki. I na tym bym mógł skończyć. No, ale mam jeszcze zdjęcia:
To ulica Szymanowskiego. Dobrze wygląda mimo, że teraz wygląda zupełnie inaczej niż dwadzieścia lat temu. Wówczas w miejscu tych wysokich domów był długi mur garnizonu wojskowego. Teraz mamy osiedle o bardzo dobrej urbanistyce - to trzeba chwalić bo zazwyczaj deweloperzy pogrywają sobie ostro. Tu na przykładzie tej ulicy widać, że ta zabudowa pasuje do sąsiedztwa.
Odbierałem tu (przedwczoraj o tej samej porze było to samo) coś słodkiego dla pani z Przymorza. Jak to opowiedziałem żonie w domu to doszliśmy do wniosku, że Pani może mieć problem ze słodyczami koło południa. Nieważne. Kurs niespecjalnie korzystny bo dość długie odcinki do i z restauracji.
Na drugi kurs poczekałem jakieś 20 minut. Miałem nadzieję na cukiernię, kręciłem się obok niej. Okazało się, że nie znam jeszcze obyczajów kulinarnych wszystkich gdańszczan. Zlecenie przyszło z burgerowni w Oliwie na Przymorze. Stąd od razu wywiało mnie do Wrzeszcza. Miałem się tam teleportować w 7 minut (nieosiągalne - było 13 minut). Wrzeszcz okazał się zbawieniem. Kurs za kursem. Co jeden to krótszy. Świetny takt. I tak przez dwie-trzy godziny. Aż się teraz staram by to jakoś zobrazować na jakimś diagramie.
I oto proszę jest. Udało się. Każda liczba to czas dostarczenia jedzenia klientowi. Jest też oś czasu. Widać, że na Przymorzu szło to spokojnie, a we Wrzeszczu przyspieszyło. Każdy kurs to zarobek także świetnie się jeździ gdy zlecenie leci za zleceniem. Nie wiadomo kiedy mija czas.
Czasem z Wrzeszcza jechałem na jakieś opłotki (Młyniska, Węzeł Kliniczna, Politechnika, Górna Strzyża), ale jakby nie patrzeć dzisiaj to Wrzeszcz był opłacalny dla "rowerowych". Nawet mimo tej Moreny (kurs nr 13).
Wśród kursów wrzeszczańskich miałem jeden do pałacu na Jaśkowej Dolinie. Nie wiem, czy dobrze kojarzę, ale dom ten wydaje mi się związany z dawną panią radną, która już na szczęście dla dzielnicy i okręgu radną nie jest. Ciężko tam było się dostać. Domofony nie odpowiadały. Miałem ochotę krzyknąć: "Jest tam kto! Bo zupa stygnie!". Oczywiście udało się i było bardzo miło.
Na tej niebieskiej tabliczce jest napis "Punkt postoju beczkowozu na wodę". Ekstra pamiątka po tym jak tu kiedyś było (ul. Kościuszki - dawny Ring Wrzeszcza)
Po dwunastym kursie dostałem takie właśnie polecenie. Zasmuciłem się bo mamy plakietkę "Nowy klient" a ja już miałem opóźnienie 2 minuty. System, algorytm. Nic się nie da zrobić. W sumie okazało się, że spóźnienie było niewielkie - może 2-3 minuty, także może miła klientka będzie zadowolona.
Właśnie ten trzynasty kurs był na Morenę (właściwie na Piecki-Migowo). To pod górkę (widać na wykresie z liczbami), ale jechało mi się nad wyraz dobrze. To pewnie zasługa przekąski od żony.
Wracając miałem jeszcze siłę by spróbować złapać jeszcze jakieś zlecenia. Wywiało mnie na daleką Zaspę.
Widok z Grudziądzkiej w stronę Wrzeszcza. W sumie nie wiem czemu, ale nie lubię tego osiedla. Zasmucające jakieś takie
Jak wracałem do domu to liczyłem na jeszcze jakiś kurs w kierunku domu. No i w zasadzie się udało. Trochę się oddaliłem, ale potem znacznie zbliżyłem. Brzmi to skomplikowanie, ale na mapie to widać.
Tak się u nas oznacza miejsca gdzie kiedyś były cmentarze. Mamy dziesiątki takich tablic
Tym samym po dwóch dość słabych dniach (liczba zleceń i zarobek na godzinę) dzisiaj wróciłem do gry. Może się uda wbić ten bonus 250 zleceń. A jak się nie uda to też dobrze.