Tempo wycieczki i nadmorskie fotografie
Pozytywny powrót mocy
Dzień w pracy bliski idealnemu. Mnóstwo rzeczy szło po mojej myśli. Odwożąc rano żonę do pracy mówiłem jej, że chciałbym dzisiaj zrobić znacznie więcej niż 9 zleceń, tak by kolejne dwa dni odpoczywać.
No i udało się! Dokładnie tak było. Zrobiłem około 50 km w niecałe 6h i w tym czasie obsłużyłem 13 klientów. W mojej pogoni za bonusem oznacza to, że w następne dwa dni muszę zrobić 14 zleceń. To wydaje się proste.
Nic nie bolało. Nogi mimo, że rano czułem, że przydałby się im odpoczynek kręciły bez ociągania się.
Kojarzycie to zdjęcie? Było nie dawno. To ulica Szymanowskiego. Jak widać zaczęli ryć instalacje. Tu dzisiaj miałem pierwszą restaurację.
Pierwsze dwie godziny na Strzyży i we Wrzeszczu minęły mi pod znakiem rozmów na komunikatorze z kolegami kurierami. Śmiechu było sporo. Być może się jednak myliłem w kwestii naszej pomarańczowej konkurencji. Nie mam już pewności czy oni tam muszą, czy nie muszą się codziennie zgłaszać po torby.
Aż trzy godziny spędziłem we Wrzeszczu i "jego przyległościach". Te przyległości obraziły by się za te sformułowanie, ale niech tak będzie na cele tej relacji. Taki brak przerzucania z dzielnicy do dzielnicy bardzo ułatwia pracę.
Pierwsze dwa zamówienia krótkie na Strzyży. Fajne było to, np że jechałem na ul. Trawki a nie do Brętowskiej Bramy. Stare osiedla są prostsze i szybsze w obsłudze. Odpadają furtki, płoty, ochrona i windy.
Dzisiejsze odkrycie. Głaz z inskrypcją: VIII Pol.-Rev. Prawdopodobnie upamiętnia powstanie rewiru policyjnego. Niemieckie napisy mają bardzo ważną rolę w odkrywaniu historii miasta
Kolejne dwa zlecenia to łączone zamówienie do Zajezdni Wrzeszcz, czyli "pospolitej deweloperki" (oj też by się obrazili!) w miejscu dawnej zajezdni autobusowej. Idealnie, że to było zlecenie podwójne, bo tak to bym trochę kręcił nosem.
Stąd od razu wróciło mnie do Wrzeszcza. No i jeździłem krótkie kursy plus na Strzyżę i np w okolice stoczni. Lubię jazdę przez Dolny Wrzeszcz (ul. Wajdeloty, Danusi, Leczkowa). Prawo-lewo-prawo-lewo. Nie ma nudy. Pochyłości nie duże. Ten klient ze stoczni to był klient idealny. W aplikacji napisał, że po dotarciu proszę dzwonić, a jeśli zobaczę pana w aplikacji to wyjdę na przeciw. I tak było! Oszczędność pięciu minut i mnóstwo wygody. Nie było trzeba przypinać roweru, odpinać telefonu.
"Dachowice" czyli że Szczecińskiej widzą dach sklepu
W trzy godziny zrobiłem 7 zleceń, czyli szło ładnie. Pogoda też była optymalna. Ciepło, słonecznie. Dopiero ósme zlecenie wyrzuciło mnie poza Wrzeszcz. Bliżej domu. Z drugiej strony chciałem jeszcze zrobić jakieś trzy zlecenia, także nastawiałem się, że jeszcze pewnie wyrzuci mnie gdzieś dalej.
Tu spotkałem kolegę kuriera co robi bonus 300 zleceń w miesiącu (ja 250). Brawa dla niego. Dziennie robi 10 zleceń dzień w dzień - ja robię średnio osiem. Mówił mi, że wczoraj jeździł 10 h. Ja bym padł i jeździł jak walec.
Tęsknię za tobą człowieku
Pokazałem mu za to skrót, z którego korzystam i bardzo się z tego ucieszył. Fajnie, że coś mogłem pomóc. Google Maps tego nie zna. Zaznaczyłem to miejsce na mapie.
Kolejne 3 zlecenia to było takie rzucanie człowiekiem. Najpierw na Zaspę, potem na moment do Wrzeszcza, znowu na Przymorze i znowu do Wrzeszcza. Jakby tak miało być poprzednie 3h to nie było by przyjemnie. No ale zlecenia leciały jedno za drugim, bez czekania. Dobrze.
Z tego dalekiego Wrzeszcza wracałem spokojnie w kierunku domu. W zasadzie to nie był spokojny powrót. Trochę się obawiałem, że aplikacja mnie znowu gdzieś rzuci daleko od domu. A tu się okazało, że kazała mi jechać do pierogarni koło domu i potem na "bliskie" Przymorze. Takie kursy na koniec to lubię! Dlatego ten dzień był właśnie bliski idealnemu.