Dzień głodnego sąsiada + deszczowe przepowiednie

Dzisiaj były dwa etapy jazdy:

I. "Ha,ha miało padać a patrzcie!
II. "O kurcze rzeczywiście pada".

Na początek krótka fotorelacja:

Zazielenili mi "spota", czyli miejsce gdzie wygodnie czekałem na zlecenia.

Oliwskie klimaty

Nowe osiedla płotem podzielone - tu to sporo utrudnia poruszanie się między Szczecińską a Krynicką.

Nie widać, ale lało porządnie. Przez to wracałem do domu bo siły jeszcze miałem.

Świetny dzień i dobre kursy. Po wolnym weekendzie chciałem jeździć i łapać kolejne zlecenia. "Woltowanie" wciąga na dobre! Genialne w tej pracy jest to, że można pracować mało. Samemu dobieramy sobie tempo w jakim chcemy zarabiać pieniadze. Może to być np co drugi cały dzień cieżkiej pracy lub kolejne dni na pół gwizdka. Dzięki temu gdy przychodzą święta lub weekendy to mam ochotę wsiąść na rower i złapać chociaż jedno-dwa zlecenia. Dla przyjemności.

Pierwsze pięć kursów były tylko i wyłącznie po Oliwie. To mi się jeszcze nie zdarzyło. Potem na chwilę Przymorze, znowu Oliwa i na koniec w ulewnym deszczu jechałem na Zaspę.

Te zlecenia po Oliwie były tak krótkie, że zrobiło się tych wszystkich zleceń dziś 11. Normalnie w takim czasie było by z osiem. Także dobrze. (arkusz policzył, że dzisiaj na jedno zlecenie przypadały 3 km - normą było 4,5 km).

To był także dzień sąsiedzki. Przed pracą sąsiad mnie pytał czy nie mógłbym sąsiadce obiadów przywozić. No niestety, ale takiej opcji w aplikacji nie mamy. Dużo by było kombinowania a i cena była by dość wysoka. Potem okazało się, że jedna dostawa była do innej sąsiadki, której jeszcze na oczy nie widziałem. Także nie było problemu z kodem do domofonu. Godzinę później kolejna sąsiadka u której już byłem z miesiąc temu zamówiła jedzenie. Cóż za seria! Dzisiaj oliwianie byli głodni.

Opera Zrzut ekranu_20200720_181438_www.strava.com.png
Etapy dzisiejszej pracy + kropkami zaznaczyłem co ile kilometrów był kolejny klient.