Gdańskie lungo
Zupa multani jest dobra, ale dziś ją tylko wiozłem
Dość-dość
Miałem poranną zmianę. W nawiasach dam godziny w których dostarczyłem jedzenie. Drugie śniadanie zażyczył sobie np. ktoś z pracy w biurowcu z ul. Abrahama (11:27) a potem zupę ktoś zamówił na Partyzantów (11:52). Zaczęło się więc dość intensywnie i dość dla mnie daleko.
Na starcie czekała mnie piękna chwila. Rozbierają w końcu ekran ledowy zasłaniający Halę Olivia. Niech żyje uchwała krajobrazowa!
Wracając z Partyzantów do centrum Wrzeszcza przez chwilę miałem towarzystwo kolegi-kuriera. On jeszcze był przed pracą. Na tym odcinku z dzwonka rowerowego musiałem skorzystać aż 3 razy. Tak to niektórzy kierowcy traktują zieloną strzałkę do skrętu w prawo. Nerwów nie było - bo już się tego dawno nauczyłem, że niektórzy widzą zza kierownicy dużo mniej niż powinni.
Gdańsk nad Strzyżą. Po prawej ul. Żołnierzy Wyklętych a po lewej Słowackiego
Potem było zlecenie "powrotne", czyli z Wrzeszcza przez Zaspę na Przymorze (12:15). Tam nastąpił błogi spokój. Odpoczynek, herbatka, książka.
Czytałem o tym, że jazda rowerem w smogu jest oczywiście niezdrowa, ale w aucie jest jeszcze gorzej. Tam powietrze stoi a na rowerze jednak wiatr sporo rozwiewa. Napisano też, że z tego co szkodliwego wydzielają samochody najgorszy (80%) jest ten pył który zostaje na jezdni i potem jest rozwiewany przez pęd pojazdów.
Okoliczności miałem ciekawe bo przyglądała mi się wrona, a nam - starsze małżeństwo na ławce po prawej. Już ich kiedyś tu spotkałem, także jesteśmy na "dzień dobry". Nie podzieliłem się z nią ciastkiem. Life is brutal.
Po 40 minutach czekania dostałem zlecenie z restauracji indyjskiej Mantra na Zaspę (13:16). Wiozłem zupę, którą kiedyś tam jadłem. Multani soup (Mulligatawny). Bardzo mi smakowała. Fajnie się jechało bo byłem tam chyba przedwczoraj. Dokładnie wiedziałem gdzie skręcić i jakie drzwi otworzyć.
Wracając odwiedziłem ponownie galerię rzeźby w parku na Zaspie. Tym razem skupiłem się na tabliczkach także wpis sprzed dwóch dni będzie edytowany i wypełniony treścią.
Kolejne zlecenie to chyba sałatki z Oliwy na Osiedle Tysiąclecia za falowcem (14:01). Świetnie wyszło, że w barze sałatkowym był ruch i wyszło 5-minutowe opóźnienie. Skorzystałem z tego i nie pędziłem na złamanie karku by być przed 14. Dzięki temu dostałem 15 złotych więcej (wyrównanie za mały ruch do 14 + 12 zł za ten kurs). Ekstra. Ucieszyło mnie to.
Falowiec przy ul. Piastowskiej w Gdańsku. Najbardziej wysunięty na północ z wszystkich falowców
Kolejne zlecenie z Żabianki na Przymorze (14:31). W barze przeczytałem, że restauracja w której byłem (Krewetka i Kurczak) zwyciężyła w konkursach na najlepszy foodtrack w Gdańsku i w Kętrzynie. Aż chciało by się spróbować.
Chwila przerwy na Przymorzu. Mogłem wracać do domu, ale chciałem jeszcze jedno zlecenie obsłużyć. Trafił się kurs z pierogami na Przymorze (15:19) a po nim od razu z Oliwy na Przymorze (15:33). Na koniec był dość duży ruch co mnie cieszy. Po ostatnim tygodniu zanosiło się na duży kryzys.
Relaks na Żabie. Żabianka ul. Subisława
Dzisiaj wyszło 21,7 zł/h czyli lepiej niż zwykle, ale nie rewelacyjnie. Po prostu teraz jest tak jak rok temu. Raz lepiej, raz gorzej, ale by przebić 100 zł już trzeba się trochę najeździć. Można też mieć szczęście.
Mi wyszło 104,2 zł. Częstotliwość zleceń to 1,7 zlecenia na godzinę. Mniej niż norma (1,9), ale po coś wziąłem książkę i termos.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io
Dodałem przewyższenia. Widać jak na dłoni, że wczoraj było ciężej
Mapa albo parapet