Gdańskie lungo
W końcu zdrowe zmęczenie
Udało się uruchomić rower. Nie ma on ze mną lekko. Nic nie sprzyjało jeździe rowerem. Temperatura -7, przelotne, ale w sumie mocne opady śniegu. Do tego nieprzyjemny wiatr.
Świetnie było. W końcu jestem zdrowo zmęczony.
Zacząłem taktycznie od pojechania do galerii handlowej by w cieple czekać na pierwsze zlecenie. Po kwadransie przyszło.
Niezbyt ciekawe bo musiałem w 17 minut przemieścić się do Wrzeszcza (Garnizon). Stamtąd kurs aż na ul. Chrobrego także pierwsze zlecenie dość wymagające. Zwłaszcza, że dzisiaj 80% drogi jechało się po śniegu.
Okazało się, że wiozłem pączki. Drugie i trzecie zlecenie z tego samego miejsca (a więc dość długi powrót do Garnizonu). Dobrze, że mieliśmy w ofercie pączki, bo pamiętam rok temu tę żenadę, że w tłusty czwartek zrobiono "tydzień amerykański". Wspomniany kurs to był podwójniaczek. Fajnie. Dodatkowo do stałego klienta, którego pamiętałem bo ile razy u niego byłem to był napiwek 5 zł w aplikacji. Nawet wtedy gdy przyjechałem z opóźnioną o godzinę pizzę. Dzisiaj też był napiwek 5 zł, także dobrze przypuszczałem.
Czwarte zlecenie średnie bo z Młynisk (SKM Politechnika) na Aniołki do akademików. Niebezpieczne rejony bo stamtąd może wezwać Śródmieście, a to daleko od domu.
Na szczęście tam nie dostałem żadnego polecenia, także miałem kilka minut by zbliżyć się do Wrzeszcza.
Tak się dzisiaj jeździło:
Współczuję pieszym bo na rowerze to mimo wszystko mniej zmęczenia i dużo szybciej.
Pogoda taka, że zdjęcia to tylko przez okno. Aleja Grunwaldzka - początek ulicy
Piąte i szóste zlecenie bardzo przyjemne bo do centrum Wrzeszcza. Na dodatek znowu podwójniaczek. No i byłem w słabym miejscu. Obsługa za barem restauracji z papierosem w gębie. Tego nie widziałem od lat.
Klient z bardzo eleganckiego osiedla na Jaśkowej Dolinie. Po raz pierwszy wszedłem do środka. Wcześniej klienci wychodzili do mnie. Także fotki z ulicy Jaśkowa Dolina:
Kolejne zlecenie (siódme) korzystne bo krótkie i we Wrzeszczu. Ósme już trochę mnie zmęczyło przez nieodśnieżone drogi. Jechałem na Zaspę. Dziewiąte to bumerang na Wrzeszcz i znowu na Zaspę. Szkoda, że wcześniej nie kliknąłem żeby skończyć bo po tym czekało mnie jeszcze zlecenia z Zaspy do akademików Politechniki. To jakieś 3 kilometry dalej od domu niż byłem.
Tam zakończyłem i zrobiłem zdjęcie ulicy Do Studzienki.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io