Gdańskie lungo
Wakacyjny rytm, ale tylko rytm jeżdżenia
Wyjątkowe dzisiaj było to, że aż trzy razy wyjeżdżałem do pracy. Inna sprawa, że nie jeździłem jakoś specjalnie długo. W sumie 5 i pół godziny. Trochę jak na całodziennej wycieczce rowerowej. Start, jakieś jedzenie, jazda, zwiedzanie, spacer, obiad, jazda.
Widok na Zaspę z wiaduktu przy Galerii Bałtyckiej. Te wysokie bloki - nawet, nawet - jak były szare to straszyły
Mamy nowe mapki hotspotów (bardzo fajnie je zmieniono) i naniosłem je do aplikacji "Custom Maps. Także tak się teraz przemieszczamy między tymi strefami. Głównie jeżdżę między Przymorzem a Oliwą no, ale Wrzeszcz też się zdarza
Ciężko mi się jeździło zwłaszcza za pierwszym razem (rano). To przez to, że porównuję zarobki do tego co było w maju. Było lepiej, ale teraz w sumie nie jest źle. Tylko, że spodobało mi się jeżdżenie tylko w okolicach domu, a teraz żeby coś zarobić trzeba się jednak ruszać także w dalsze rejony.
Trzy nałożone na siebie dzisiejsze trasy
Dzień uratowały mi napiwki, które były drugimi największymi jak jeżdżę. Zdarzył się taki miły przypadek.
No i udało się przebić barierę 16 czerwca, czyli 16 tysięcy kroków. Gdyby były dwa wyjazdy to by brakło kroków. Będzie ciężko.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io