Gdańskie lungo
Powrót na rowerową kurierkę po tygodniu
Splot wydarzeń sprawił, że przez ponad tydzień nie dowoziłem jedzenia. Myślałem, że starczy mi czasu i będę wieczorami jeździł z doskoku, ale sił mi brakowało na takie zasuwanie za 10 złotych.
Dzisiaj wróciłem i był to dość trudny powrót. Zaczynać musiałem z centrum miasta (10 km), ale to już moje gapowe. Jak się czegoś zapomina to trzeba to zwrócić...
Także na pierwsze zlecenie czekałem razem ze Świętopełkiem. Doczekałem się po pół godzinie.
Zlecenie z Forum na dworzec. Potem znowu czas na oczekiwanie w zieleni. Skwery ratują życie w mieście.
Drugie zlecenie w samym centrum zabytkowego Gdańska. Byłem 9 minut przed czasem także dałem klientowi jedzenie i dla kilku złotych więcej czekałem jeszcze 7 minut na odhaczenie tego zlecenia. Pieniądz jest pieniądz.
Trzecie zlecenie wpadło od razu. Miało ono trwać 20 minut a trwało około 30. Daleki i ciężki (12 kebabów) kurs na północ w okolice stadionu. Do tego droga z ograniczeniem 70 km/h bez drogi rowerowej. Nieprzyjemnie. Plus, że wyrwałem się z dalekiego Gdańska.
Kolejne kursy to było moje kombinowanie bo musiałem załatwić kilka spraw papierowych. Także krążyłem wokół Wrzeszcza a jak już załatwiłem co trzeba to mogłem jechać jeszcze bliżej domu. Kurs na Zaspę a potem do Oliwy.
Ten kurs na Zaspę to była walka z aplikacją. Ogólny adres znałem, ale o szczegóły musiałem walczyć z techniką przez 10 minut.
Zmęczony wróciłem do domu.
Bilans to 99 złotych brutto. Równe 4 godziny pracy. Na chleb starczy, na okład już gorzej.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io