Gdańskie lungo
Jeździłem i odpuściłem
Tak jak wczoraj pisałem, nie ma co za dużo myśleć i kombinować, a lepiej po prostu robić. Dlatego dzisiaj po sześciu zleceniach uznałem że lepiej będzie skończyć.
Po raz pierwszy rowerem korzystałem z tego przejścia
Dzień zacząłem tak jak i wczoraj od leżenia na murku przy stacji SKM Przymorze. Przyjemny 20 minutowy relaks przerwało mi dzwonek wezwania do Wrzeszcza. To tam zrealizowałem następne zlecenia, ale było ich naprawdę mało. Średnio wychodziło jedno na jakieś 40 minut.
17 minut na straty....
Czwarte zlecenie było o tyle dziwne i dla mnie niekorzystne, że w barze mieli sporą obsuwę. Tak naprawdę współczuję im bo w małym lokalu musieli w gorącym siedzieć i smażyć buły.
Ten dym to pożar złomowiska w porcie gdańskim
Na koniec miałem wygodne zlecenie podwójne, ale tym razem Woltowi brakło minuty by nie płacić mi za słaby ruch.
Także z perspektywy ostatnich dwóch dni wydaje się, że wróciliśmy już zupełnie do czasów przed-pandemicznych. Tak naprawdę to ta mniejsza liczba zleceń wynika prawdopodobnie z tego, że więcej kurierów ma dyżury (grafik) w czasie dnia niż poprzednio.
Tak jak pisałem w tytule dzisiaj postanowiłem nie kombinować i nie myśleć co to będzie czy złapie jakieś zlecenie czy nie tylko po prostu zrobić to co chciałem. I to zrobiłem właśnie po szóstym zleceniu - pojechałem prosto do domu odpoczywać.
Mapkę dodam później bo dzisiaj w domu nie ma internetu także muszę sobie radzić przez telefon.
Czerwona linia wyprzedza niebieską, także OK
Oto i mapka: