Gdańskie lungo
Łatwo przyszło (znaczy jechało) - aż żal było kończyć
Na początek kilka zdjęć:
Wolałbym zdjęcie z okna no, ale niestety tu się musiałem pospieszyć.
Dzisiaj trzaskałem zdjęcia zostawianego na progu jedzenia. Klienci jakby bardziej się nas (siebie?) obawiają i już nie otwierają nam gdy tylko słyszą kroki. I dobrze - taka jest procedura.
Dzisiaj chyba zaczęła się tu budowa. Będzie jakiś mieszkalno-usługowy-hotelowiec.
Po dwóch godzinach znowu tu odpoczywałem - oni poradzili sobie z krzakami.
Nowe odwiedzone dzisiaj miejsce. To z niewygodnym dojazdem.
Powyższa mapa pokazuje schematycznie osiem strzałek. Widać, że kolejnych zleceń nie dało się realizować na azymut. Tory kolejowe i wiadukty są tu problemami. Ogólnie dzisiaj byłem cały czas blisko domu. Gdyby mnie wysłało dalej to pewnie jeździł bym dłużej. No i wyszedł bardzo ładny wynik jeśli chodzi o łapanie zleceń w lepiej płatnych godzinach. 7 takich zleceń to bardzo dobry wynik. Liczyłem na 5-6.
Zleceniami:
- W sumie byłem najdalej od domu. Dostawa przy której cieszyłem się, że knajpa spóźniła się kilka minut.
Dzięki temu zlecenie zakończyłem w lepiej płatnych godzinach (+3 zł). - Zlecenie dość trudne bo dalekie. Opóźnione tj gdy je przyjąłem w pobliżu falowców to już od 3 minut powinienem być na miejscu. Widocznie musiało się coś zdarzyć.
- Pytałem na naszym czacie kurierskim gdzie jechać po poprzednim zleceniu bo byłem między naszymi strefami restauracji. Zgodnie z sugestią kolegi pojechałem na północ i to był dobry wybór. Kolejne zlecenia wpadały jedno po drugim. Odwiedziłem blok o którym wczoraj myślałem, że w nim jeszcze nie byłem. Szkoda, że nie zdążyłem zrobić zdjęcia z okna.
- W końcu coś nowego! Nowa restauracja w naszej aplikacji. Kurs bliski bo na Przymorze.
- Może z 5 minut odpoczywałem i poiłem się aż przyszło zlecenie z pizzerii do Oliwy. Dość daleki kurs.
- Tam kolejny kurs i znowu do sąsiedzkiej Oliwy w pobliżej miejsca gdzie zaczynałem pracę.
- Kolejne zamówienie do Oliwy, ale sam dojazd był dość nieprzyjemny. Mamy wybór albo po chodniku, albo pod prąd pasem rowerowym, albo po bruku.
- Tu widoczne już było, że ruch jest mniejszy. Widać też było, że jest nas kurierów dużo. Zdążyłem zjeść i wypić wszystko co miałem ze sobą i czekałem na zlecenia. Gdyby wpadło szybko to by było jeszcze lepiej płatne. No, ale nie wpadło. Na koniec dostałem trasę z Mantry do Oliwy - znowu dość blisko domu. Skorzystałem z okazji i czmychnąłem do domu. Taka okazja trafia się raz na miesiąc/kwartał.