Sopockie zakamarki
Oj ciężki dzień
Na początek fotorelacja.
Najładniejsze odwiedzone okolice - Jaśkowa Dolina
Zdekompletowane, odcięte
10 piętro
Czas na opis
Rano miałem dyżur, ale do pracy wyjechałem 40 minut przed czasem. Dzięki temu złapałem jedno zlecenie dodatkowe (ok. 10 złotych więcej). Spieszyłem się bo gdybym dostarczył jedzenie 3 minuty później to tych 10 złotych by nie było. Kolejne 2 zlecenia złapałem we Wrzeszczu. Potem zapanowała przeraźliwa cisza. Dziwne bo zazwyczaj w piątki ruch był duży.
Czas ten wykorzystałem na wizytę na poczcie oraz wizytę w sklepie rowerowym. Okazało się bowiem, że odpadła mi nóżka. Po kupieniu nowej szukałem stacji naprawczej by ją przykręcić. Znalazłem 3 takie stacje - niestety 2 były zniszczone. Co się z ludźmi dzieje?
Wróciłem do domu coś zjeść. Wieczorem jeszcze dwa razy wychodziłem na rower. Przy okazji zrobiłem zakupy a przy ostatnim zleceniu spadł mi łańcuch i zerwała mi się linka do przerzutki. Łańcuch w minutę był na swoim miejscu. Linka oznacza, że trzeba jutro albo w poniedziałek szukać rowerowego. Szkoda, ale zdarza się.
Ogólnie dzisiaj było gorąco. Dwie albo trzy godziny padało. Miałem na sobie spodnie deszczowce także nie zmokłem. Inna sprawa to pocenie się. Dzisiaj była normalna sauna. Najgorsze było pierwsze zlecenie gdy się spieszyłem. W ogóle wchodzenie do restauracji w taką pogodę jest straszne. Człowiek z miejsca zamienia się w wodę.
A sam deszcz mi w ogóle nie przeszkadzał. Dało się obsługiwanać telefon - także OK. Najgorzej gdy rękawiczki zupełnie przemokną. Wówczas każde wyciągnięcie telefonu równa się wyciągnięcie ręcznika papierowego lub szmatki.
Aha no i na plus, że zdążyłem chyba wszędzie. Nawet gdy po drodze musiałem naprawiać rower. No i złapałem najniższy bonus 30 złotych za 20 dostaw w tygodniu. Niestety dzisiejsze wydatki były wyższe niż zarobki.