Bonus i kichanie na całą dzielnicę

Dzisiaj miałem jeździć 3 godziny. Jeździłem kwadrans dłużej no, ale na końcu wylądowałem na Przymorzu w falowcu także stamtąd trzeba było jeszcze wrócić. Cel był dzisiaj łatwy - 5 zleceń i bonus 100 złotych za kolejne 40 zleceń od 16 stycznia. Łatwizna bo dzisiaj piątek - najlepszy dzień do jeżdżenia.

Dzisiejszy dzień niestety minął mi pod znakiem przeziębienia. Na starcie nie było źle, ale już po godzinie nie mogłem wytrzymać. Ciągłe szukanie chusteczek i kichanie na całą ulicę. Jadąc Kołobrzeską kichałem chyba z dziesięć razy. Tak głośno, porządnie. Dobrze, że nie miałem kontaktu z jedzeniem (wszystko w torebkach).

Zrezygnowałem też z dyżuru w poniedziałek. U nas jest tak, że można zrezygnować trzy dni przed zaplanowaną pracą także udało się. Trzeba tylko było dzisiaj dotrwać do końca.

Co się działo poza tym? Proszę bardzo, już piszę:

I. Pierwsze zlecenie dostałem bardzo szybko bo już w cieniu biurowca w Oliwie. Z meksykańskim jedzeniem miałem jechać do uzdrowiska Sopot. Na przeziębienie w sam raz - pomyślałem sobie. Byłem sporo przed czasem. Nie mogłem przez 2 minuty wyjść z terenu budynku. Nie było żadnego przycisku otwierającego furtkę. Może był wewnątrz domu. Musiałem zadzwonić znowu do klienta.

II. Chciałem zrobić zdjęcie dachów Sopotu, ale dostałem od razu polecenie by w 16 minut wrócić do Oliwy. Żeby dorwali mnie aż tu? Musiał być chyba duży ruch. Drugie zlecenie do biurowców na Arkońskiej.

III. Od razu polecenie by jechać do opóźnionego o 3 minuty lokalu hinduskiego. Tam się okazało, że jeszcze go robią. Hmm dziwne. Kurs po tej samej dzielnicy do Małej Warszawy. Trochę tu pobłądziłem (ok 3 minuty). Tam chyba każda ulica ma blok 3A...

IV. Od razu miałem jechać do najbliższej burgerowni a stamtąd za falowiec na Przymorzu do nowego klienta. Kichałem niemiłosiernie i się obawiałem żebym nie nakichał na klienta. Udało się, ale to był najgorszy czas jeśli chodzi o przeziębienie.

V. Od razu (piątek = duży ruch) skierowało mnie do innej burgerowni i z 3 burgerami jechałem na ul. Krynicką. Niby nowy klient, ale firma dobrze mi znana. Koledzy pewnie przesłali mu zaproszenie i tak ma on 15 złotych taniej. W sumie wszyscy zyskują zniżki.


Biała ściana wygląda lepiej niż korowa reklama butów, która była tu wcześniej

VI. Po raz pierwszy dzisiaj miałem kwadrans na odpoczynek. Usiadłem w sklepie w Realu (teraz to już Auchan). Obok mnie siedział, jak usłyszałem, dawny mechanik żużlowca Zenona Plecha. Dostałem polecenie by w 10 minut dojechać do centrum Oliwy. Nieosiągalne, no ale spóźniłem się tylko jakieś 3 minuty. Restauracja ukraińska - kelner chwalił nas, że tak dużo zamówień mają przez nas. Tak dużo, że aż brakło im naszych torebek i jechałem z torebką żółtej konkurencji. Kurs bliski i mam go świeżo w pamięci bo byłem tam przedwczoraj.

VII. Do końca pracy ok 25 minut, ale zawołało mnie jeszczcze do restauracji meksykańskiej, w której dzisiaj byłem już 2 razy. J muszę ich dzisiaj pochwalić (Piniata). Jedzenie zawsze mieli na czas. Dzięki temu u klientów też byłem przed czasem. Tu 8 minut szybciej niż to było w planie.

VIII. Do końca pracy już chyba tylko 5 minut, no ale jeszcze przez ten czas muszę przyjmować zlecenia. A byłem tak blisko domu...No i przyszło. Z burgerem jechałem do falowca (bloku) na ul. Jagiellońskiej (dawna Lumumby). To drugi najdłuższy falowiec w Gdańsku. Ma około 600 metrów długości.


Winda zatrzymywała się tylko na piętrach nieparzystych. Ciekawe.

Na koniec pracy miałem piękny widok na morze i pagórki Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.



15811
Cycling

Opera Zdjęcie_2020-02-07_173852_docs.google.com.png

Opera Zdjęcie_2020-02-07_173523_www.strava.com.png