Sopockie zakamarki
Jeżdżenie na marginesie dnia
Na początek krótka fotorelacja. Krótka, bo ciężko robić zdjęcia jak się jeździ tak krótko.
Zdjęcie Hali Olivia - z takim widokiem czekałem na drugie zlecenie
Gdzieś tu oddałem drugie zlecenie
Byłem tu rano i parkowałem jak jeszcze nie było stojaków. Pod wieczór było już tak.
Rowerowanie wypełniło dzisiejszy dzień. Robiłem kilka rzeczy i właśnie pomiędzy nimi jeździłem jako kurier. Fajna sprawa, że tak można. U pomarańczowych i żółtych konkurentów tak nie wolno. U nas dosłownie można rano kilka godzin siedzieć przed komputerem, potem włączyc aplikację kurierską, pojeździć godzinkę i potem wrócić na obiad by po odpoczynku znowu wyjść na rower na godzinkę. Tak właśnie (mniej więcej) wyglądał mój dzień.
Przed południem na rower wyszedłem po zrobieniu w "prawdziwej pracy" tego co sobie założyłem. Ta przejażdżka z tajskiej knajpki na Przymorze została wyceniona na 10 zł. Niestety wracałem z Przymorza z pustym pudłem na plecach. Zamówienia przez te 20 minut nie przychodziło. Zabrałem się więc do rodzinnych sprawunków. Po kilku godzinach znowu włączyłem aplikację kurierską i tak system zabrał mnie na wycieczkę rowerową do osiedla Garnizon we Wrzeszczu. Jechałem tam z podwójnym zamówieniem. Jedno szło na Grunwaldzką a drugie właśnie do Garnizonu. Stamtąd dostałem zlecenie do tajskiej knajpki. Z jedzeniem miałem jechać w sąsiedztwo domu. Mógłbym jeździć więcej, ale skoro byłem blisko domu to widocznie traf tak chciał. Zakończyłem pracę.Ta wycieczka była wyceniona na 30 zł.
W sumie jeździłem niecałe 2 godziny. Kwadrans czekałem też w domu w gotowości na zlecenia. Przyjemny dzień i przyjemne przejażdżki, choć zdaję sobie sprawę, że jak będę tak jeździł to moje zarobki będą dość żałosne. No, ale pieniądze to nie wszystko.