Sopockie zakamarki
Czyżby ludzie nauczyli się gotować?
Może ludzie nauczyli się gotować?
Poniedziałki według statystyk są najgorsze. Mniej osób zamawia jedzenie na początku tygodnia. Z tego co sam zauważyłem to czasami bywają gorsze dni. Jednak tego co działo się dzisiaj się nie spodziewałem.
Pracowałem według grafiku od 12 do 16. Miałem obawy czy zdążę bo wstawione w domu pranie rozwieszałem od 11.57 już w służbowych ciuchach. Zdążyłem.
Pierwsze zlecenie dostałem może po 3 minutach. Proste zlecenie wzdłuż Grunwaldzkiej. Do salonu kosmetycznego. Wróciłem do strefy na Przymorzu i usiadłem na ławeczce na przystanku. Słońce mocno grzało, że dało się dzisiaj siedzieć na zewnątrz.
Po kwadransie dostałem kolejne zlecenie. Tym razem z pizzerii przy zajezdni na Strzyżę do jakiejś prywatnej firmy.
W międzyczasie dzwonił mi telefon. Nie lubię robić kilku rzeczy na raz także oddzwoniłem dopiero z tej pizzerii. Umawiam już wiosenne oprowadzanie wycieczek szkolnych. Fajnie bo to dużo godziwsze zarobki niż jeżdżenie na rowerze.
Ze Strzyży pojechałem do strefy we Wrzeszczu czekać na kolejne zlecenia. Jak na razie było miarowo. Tak powinno być: 1 zlecenie na pół godziny. Tymczasem to co się działo we Wrzeszczu to była żenada.
Czekałem najpierw kilkadziesiąt minut w galerii gdzie znalazłem sobie fajną miejscówkę. Ławeczka gdzie nikt nie chodzi. Oczywiście w strefie gdzie jest dużo restauracji a do tego GPS tam łapie.
No ale mimo tego dobrego miejsca zlecenia nie przychodziły. Naczytałem się kurierskich wiadomości w komunikatorze. Ale ile można?
Kurier z galerii obok dostał zlecenie, kierowca też. Byli bliżej restauracji które wybrali klienci. Czas na mnie. Czekam i czekam i nic.
Wyszedłem z galerii. Przeszedłem się z rowerem po dwóch skwerkach. W końcu miałem czas zrobić zdjęcie nowego muralu Looneya.
Usiadłem na skwerku na Dmowskiego i czekałem jakieś pół godziny. No nic się nie dzieje. Na śródmieściu podobno było lepiej, no ale to 5 km dalej a grafik mam tu.
Czekałem na tej ławce jakieś pół godziny. Żeby się ogrzać podszedłem z rowerem do drugiej tutejszej galerii. Czekałem w niej do godziny 15.
Zleceń brak.
Stąd ruszyłem się na północ do strefy na Przymorzu. Lepiej na ostatnie zlecenie polować gdzieś koło domu. Dojechałem do Auchan i tam też czekałem z 20 minut na ławeczce.
Kwadrans przed końcem zmiany wystartowałem w stronę domu. Znowu miałem telefon. Tym razem inna praca dzwoniła. Dobrze - umówiłem wstepnie kolejne zajęcia z młodzieżą. Lepiej płatne niż jeżdżenie na rowerze.
Jak już byłem za ogrodzeniem domu to przyszło zlecenie. Była godzina 15:59 także nie ma co narzekać tylko brać się do roboty. Fajnie bo blisko domu. Jechałem nakarmić głodną studentkę. Ekstra mi się jechało ten kawałek. Tyle czekania... Dodatkowo takie zlecenie liczy się jak takie powiedzmy nadgodziny także zamiast 72 złotych zarobiłem te 9 zł więcej.
Jeszcze czegoś takiego nie miałem. 3 zlecenia w ciągu 4 godzin i 10 minut. Dobrze że firma dopłaca za gotowość, no ale jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby musiała mi dopłacić aż tyle. Ponad 50 zł dostanę za te siedzenie w gotowości.
Przyjemniej się jeździ gdy zleceń jest dużo. Wtedy wpadamy w amok. Może jutro będzie lepiej? Zwłaszcza że doszło dużo nowych restauracji do wyboru dla klientów.
Gratuluję wszystkim czytającym, że dotrwali do tego miejsca. Dzisiaj pisałem głównie o tym, że nic się nie działo.