Sopockie zakamarki
Lekki piątek
Dzisiaj nie zamierzałem się przemęczać. Miałem obowiązkowy grafik, ale tylko 2,5 godziny. Jako, że mamy piątek to można było zostać dłużej i robić zlecenie za zleceniem, ale zrezygnowałem z tego. Nie kalkulowało mi się to - i nie chodzi tylko o pieniądze.
Moją misją było dzisiaj kupić znaczek i wysłać list. Nie ma znaczenia czy w pracy czy po pracy, ale chciałem to zrobić. Dzięki temu było ciekawie.
Zaczynałem o 11.30 a o 11.24 stawiłem się w strefie restauracji - ale na poczcie. Kolejka była długa - 7-9 osób. O 11.29 włączyłem aplikację i byłem formalnie w pracy i jednocześnie w kolejce. Po kolejnych dwóch minutach dostałem zlecenie do pobliskiego baru sałatkowego. Także kolejkę musiałem opuścić. Plan był taki by spróbować przy okazji między jakimiś zleceniami.
No i tak próbowałem robić. Po dostarczeniu pierwszego zlecenia do 4-piętrowego bloku na Przymorzu pojechałem w oklice falowca - najdłuższego bloku w Polsce (800 m długości, 3 przystanki autobusowe). Znalazłem tam pocztę, ale okazało się, że była jeszcze zamknięta. W piątki pracują tam od 13.
Wracałem w pobliże poczty na ul. Kołobrzeskiej gdzie czekałem 20 minut temu. Po drodze zajechałem też pod pocztę na ul. Śląskiej - ta też otwiera się dopiero o 13.
Jak byłem 2 minuty drogi od mojego celu to dostałem zlecenie. Musiałem 9 minut się wrócić i dostarczyć jedzenie z restauracji gruzińskiej do biurowców.
Na miejscu okazało się, że klientką była koleżanka z roku. Studiowaliśmy razem historię w latach 2000-2005 także chwilkę sobie pogadaliśmy. To ciekawsze niż lajki na facebooku i bycie znajomym "na portalu". Ciekawe są te spotkania w Wolcie. Dowiedziałem się dzięki temu jak wymawia się nazwę jej firmy - robią samolotowe systemy nawigacyjne itp. Wcześniej wydawało mi się, że to jakaś skandynawska firma (+-Jepensen) a to jednak się czyta przez "dż".
Stamtąd spokojnie zajechałem na pocztę no i tym razem udało mi się kupić i wysłać list. Kolejka tym razem była 3 razy krótsza. Cały czas byłem oczywiście w pracy - w gotowości. Miałem jeszcze z 15 minut na poprawienie owijki w kierownicy rowerowej.
Zlecenie dostałem z tajskiej knajpki na Strzyżę. Fajnie bo do Pani u której byłem parę dni temu, także nie było trzeba myśleć nad adresem i domofonem. Stamtąd wróciłem do Oliwy, ale nie do końca bo jak byłem w 2/3 drogi to cofnęło mnie do pobliskiej restauracji przy Grunwaldzkiej.
Zamówienie było z tych trudnych do wiezienia bo była tam zupa - taka głębsza tacka zgrzana folią. Było trzeba jechać jak z jajkiem. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że było to zamówienie łączone, czyli po drodze musiałem jeszcze odwiedzić inną restaurację oraz jej klienta. Droga niestety dziurawa - także jechałem pomału i w pozycji bardziej wyprostowanej (dla zupy).
Z zupą jechałem do kwiaciarni przy cmentarzu. Panie bardzo było widać, że się ucieszyły. To miłe.
Ostatnie zlecenie miałem z największej galerii we Wrzeszczu do Garnizonu. Do restauracji spóźniłem się 5 minut (przez te poprzednie łączone zamówienie), ale nie martwiłem się tym bo restuaracja ta słynie u nas kurierów z opóźnień. Jak przyjechałem to jeszcze musiałem czekać 2 minuty. W sumie nie było źle - ale kurierzy nieraz czekają tam 2,3 razy dłużej.
Ostatnie zamówienie dostarczyłem o 14.06 czyli 6 minut po moim krótkim grafiku. Po godzinie zaczęły w aplikacji wyskakiwać informacje o dwóch napiwkach dzisiaj - 2 i 5 złotych - i teraz mam zagwostkę kto z klientów mógł je dać? Tego dowiem się dopiero pojutrze.