Sopockie zakamarki
W deszczu i bólu
Udało mi się dzisiaj zrealizować cel. Miało być minimum 10 zleceń. Było 12. Tak chcę przez pięć dni dojść do 50. Nie obyło się jednak bez problemów.
Dzisiaj jeździłem z jakimś bólem brzucha, a pod koniec także kolana. Przez to nie było radości jazdy.
Kiedyś dom przy ruchliwej Słowackiego, dziś przy dwupasmowej Żołnierzy Wyklętych. Z deszczu pod rynnę
Przez pierwsze dwie godziny z uwagą patrzyłem w niebo. Miało padać, no i w końcu padało, ale nie była to wielka ulewa.
Kiedy przyjdzie? - Przyszedł około 13
Dobrze się na to przygotowałem. Wróciłem do zimowej kurtki no i tym razem już przed wyjazdem założyłem ochraniacze na spodnie (deszczówce). Na początku narzekałem, że ciężko, gorąco. Jak po dwóch godzinach zaczęło padać było już OK. Dobrze zrobiłem.
W taką pogodę dużo mniej korzysta się z telefonu. Wędruje szybko w kieszeń. Nie ma też patrzenia na mapę, ale jest jazda na pamięć.
Ci to mają normalnie trzy partery...
Trasy miałem całkiem przyjemne. Najdłuższy kurs był zleceniem podwójnym, także nie ma na co narzekać.
Mam nadzieję, że kolano się uspokoi. Bolało mocno tylko przez parę minut, przy zsiadaniu z roweru. Teraz jest Ok, oby było jeszcze lepiej.
Najprzyjemniejszą chwilą czasu pracy było spotkanie na przystanku tramwajowym żony wracającej z pracy.
Mapkę i tabelkę dodam "zaś" (jak to mówią w Wielkopolsce).