Sopockie zakamarki
Powrót na rowerrrrrr !
W końcu. Na tę chlapę za oknem czekałem od tygodnia (15 stycznia). No i przyszedł ten piękny dzień.
Trzy warunki wyjazdu rowerem zostały spełnione.
Nr 1 - działający rower (pomogła temperatura dodatnia, która odblokowała zamarzniętą wodę/brud/rdze z linki przy przerzutce,
nr 2 - przejezdne drogi dzięki dodatniej temperaturze,
nr 3 - brak smogu.
O ile lepiej się czuję. Kręgosłup nie boli od siedzenia w aucie. Przyjemny wysiłek.
Początki były dość ciężkie, ale jechało się do przodu a nie we wszystkie strony
Obawiałem się stanu dróg rowerowych i rzeczywiście było z tym różnie. Na 3-4 odcinkach musiałem jechać jezdnią. Dzięki temu strava mi pokazuje, że np. wiadukt przy ul. Braci Lewoniewskich pokonałem najszybciej w życiu. Życiówka normalnie. Prasa, wywiady, gala sportowca roku. A jechałem tylko z zestawem dla pana ~Wojtka ;)
Dodatkowo okazało się, że to był naprawdę korzystny dzień. Poniżej litania zleceń.
Pierwsze zlecenie zacząłem przed lepiej płatnymi godzinami (9zł ->12 zł), ale skończyłem w tych płatnych. To się liczy. Od razu z domu przerzuciło mnie na Garnizon i Zaspę.
Drugie zlecenie wpadło gdy jechałem z Zaspy na północ. Widać to na mapie. Musiałem zawrócić i jechać do Wrzeszcza.
Trzecie było najtrudniejszym zleceniem. Wspinałem się jadać ulicą Mateuszewskiego (jeszcze niedawna Kruczkowskiego, nazwa zmieniona przez IPN). To trudny i długi podjazd. Wspinaczka 40 metrowa rozciągnięta na 1 kilometr. Nie jest to może Skalite, ale jak na nadmorskie krajobrazy to sporo.
Czwarte zlecenie wpadło gdy wracałem do Wrzeszcza. Piękne zlecenie bo z jedzeniem do klienta jechałem może 3 minuty. Tak zarabiać to ja lubię.
Takie symboliczne zdjęcie kto ma w naszym kochanym kraju najciężej. Kierowcy, rowerzyści, czy piesi? Aleja Zwycięstwa w Gdańsku
Piąte zlecenie to wycieczka zorganizowana dla dwóch zup po Wrzeszczu. Ręka mi zadrżała gdy te zupy niosłem do klientki, ale nic się nie stało. To znaczy klientka miała ubaw.
Szóste zlecenie fajne bo bliskie i na pograniczu Wrzeszcza i Studzienki. Tam spadł mi łańcuch, ale naprawa trwała minutę.
Wassowskiego w Górnym Wrzeszczu w Gdańsku
Siódme zlecenie trochę dalsze bo najbardziej dzisiaj na wschód. Kolejne, ósme - optymalne bo z pobliskiej restauracji z powrotem do Wrzeszcza.
Dziewiąte to był mały wyścig by nie złapać spóźnienia większego niż minuta. Kończyły się właśnie lepiej płatne godziny. Na szczęście udało się to załatwić dość spokojnie.
Dziesiąte to najlepsze jedzenie jakie dzisiaj wiozłem .Tak sądzę po nazwach. Zobaczcie sami:
Widziałem klienta, który będzie to żarł. Nie szczekał. Taki jakby mały pudel, a duży maltańczyk. Tak, tak wozimy również żarcie dla psów. Sądząc z nazw posiłków to my jemy bele co jakbyśmy byli czworonogami.
Jedenaste, krótkie, ale z dalekim dojazdem do restauracji. Lekko spóźnione właśnie przez to. Brakowało mi trochę czasu na odpoczynek i posiłek. Batonika zjadłem jadąc osiedlowymi uliczkami Zaspy.
Ulica Kościuszki we Wrzeszczu w Gdańsku od tyłu. Niecodzienny widok
Pogranicze dzielnic Dolny Wrzeszcz i Zaspa
Dwunaste na Strzyżę do Garnizonu. Tam udało mi się wyłączyć mimo, że aplikacja pokazywała, że na mieście dużo się dzieje. Podziękowałem bo zarobiłem niezłą sumkę jak na tę pracę, a byłem w miarę blisko domu.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io
Tu na niebiesko odcinki, którymi dawno nie jechałem. Na Zaspie-Młyńcu widzę, że są to jezdnie a nie drogi rowerowe