Sopockie zakamarki
Fotorelacja z rekordowego dnia pracy w Gdańsku. Był śnieg. Autem i w końcu też rowerem.
Fotorelacja z dnia pracy w Gdańsku.
Zaspa ul. Burzyńskiego i w oddali bloki na Żwirki i Wigury. Dużo miejsca nie?
Ten różowy budynek to miejsce po zniszczeniach II wojny światowej. Wokół stare kamienice a tu takie różowe coś z różnymi sklepami z pierdółkami. To róg ulic Waryńskiego i Wajdeloty
Znowu ogrodzenia na Morenie. Współczuję mieszkańcom, że zawsze do sklepu muszą iść 200 metrów na zachód. Mimo, że na wschód byłoby bliżej. Myśliwska 22
Tamże. Widać było zimę. To jeszcze z godzin jazdy samochodem
Malczewskiego w Gdańsku i nowe bloki
Pallotynki z ogrodem biblijnym za tym budynkiem. To też przy ulicy Malczewskiego w Gdańsku. Dzielnica Siedlce
Mickiewicza we Wrzeszczu i po prawej budynek zaprojektowany przez architekta Bielefeldta. Przez lata to była poczta. Niedawno zrekonstruowany dzięki czemu mamy tu małe osiedle mieszkaniowe. Fajnie, że otwarte. Rzeźba też jest
Kurierskie przysłowia: "Oczywiście dostawa będzie do tych ostatnich drzwi... Tak wygląda komercyjny akademik. Widziałbym tu imprezę "korytarzówkę":)"
To pierwsze zdjęcie z kręcenia na rowerze. Niektórzy mówią, że najciekawsza miejska droga rowerowa. Po lewej dworzec Gdańsk Główny. Po prawej ulica 3 Maja
Forum Gdańsk. Szwagierka uwielbia tę scenerię, także ile robię zdjęcie to myślę, że komuś się spodoba
Tegoroczny mural z najsławniejszym historycznym gdańszczaninem - to Jan Heweliusz
Kamienice na Ogarnej (równoległa do Długiej) takie mają klatki schodowe. Nazwa to bardziej dostojne tłumaczenie ulicy Psiej
Na Długiej w piątkowy wieczór tłumy. Grał jakiś zespół na instrumentach dętych
Forum Gdańsk. Dużo światła, choinek, lampek. Ludzie się fotografują. Coś w tym jest, że teraz na ulicach zrobiło się trochę weselej.
To kolejna klatka schodowa z ulicy Ogarnej
Ta kamienica miała też ciekawe, wielkie drzwi
Ciekawy widok z ulicy Grząskiej. Po lewej Bazylika Mariacka
Widok na Długie Pobrzeże, czyli nabrzeże nad Motławą z Żurawiem gdańskim
A to w drugą stronę. Po lewej nowa Wyspa Spichrzów. Po prawej stary Gdańsk. Który ciekawszy?
Tu miałem bardzo fajnego questa. Opłacał się (8 zł)
Dzisiaj starałem się zrealizować 20 dostaw by mieć dodatkowe 60 zł (20 dostaw za około 13 zł plus 60 zł) no i perspektywę spokojnego weekendu. To też kwestia ambicjonalna. Ja nie dam rady?
W zeszłym tygodniu planowałem by ostro walczyć o bonusy w każdym dniu. Wyszło jak wyszło bo raz coś nie pasowało, a potem rower zastrajkował. Dobre jest to, że mimo wszystko przesiadłem się na auto i dzień w dzień robiłem chociaż te minimum przyzwoitości.
Dzisiaj finisz miesiąca i w końcu powrót na rower. Zadecydowała temperatura zero stopni. Przerzutka w piaście odtajała i już "odbija" z ciężkich przełożeń.
Rano jednak tak śnieżyło, że aż poszedłem na kompromis. Zacząłem pracę autem z planem przesiadki na rower w godzinach szczytu. Chodziło o to by służby zdążyły odśnieżyć drogi rowerowe.
Pierwsze 7 zleceń autem. Odwiedziłem Przymorze, Zaspę, Wrzeszcz, Morenę, Siedlce, Gdańsk i znowu Wrzeszcz, Zaspę i Przymorze. Tak to jest z rozwożeniem jako "samochodowy", że jeździ się wszędzie.
Był przestój na Zaspie, ale potem potrójne zlecenie. Ostatnie dwa zlecenia były podwójne i bardzo wygodne. Mimo wszystko do domu wróciłem trochę zawiedziony. Siedem zleceń w 3 godziny oznaczało, że wykonałem 7/20 normy.
Przerwa obiadowa dobrze mi zrobiła. Na rowerze w ogóle nie czułem głodu. Termos z kawą zbożową wrócił nietknięty.
Pierwsze zlecenia na rowerze to uważna jazda po śniegu. Dobrze się jechało. Wystarczyło uważać, nie wykonywać gwałtownych ruchów. Uważać przy wsiadaniu i zsiadaniu z roweru. Tak jak w jeździe samochodem...
Pierwsze 4-5 zleceń na rowerze nie nastrajały mnie optymistycznie. Niby wpadały bez długich przerw, ale brakowało zleceń podwójnych. Jak w końcu wylądowałem we Wrzeszczu, gdzie więcej się dzieje, to...tam popełniłem błąd.
Tak schowałem telefon do kieszeni, że wyciągając go zaakceptowałem zlecenie. Było ono niemal fatalne. Za Operę Bałtycką i trochę pod górę do szpitala. Tam jest taki gąszcz budynków, że ciężko trafić. Rower ma tu przewagę, że można jeździć w środku. Na szczęście pan doktor czekał na mnie na zewnątrz, mówiąc, że koledzy często tu błądzą. Mi się zdarzyło ledwo dwa dni temu (wszedłem w "ślepą podkowę" budynku).
Tam widząc, że moje tempo zdobywania bonusu się ślimaczy zrobiłem coś dziwnego. Zaakceptowałem kurs do Gdańska. Zima, noc a ja jadę 9 km od domu...
Opłacało się. Pierwszy kurs podwójny, choć dość wymagający (górka Pohulanka). Kolejny jakiś krótki, a potem potrójny. To już oznaczało, że bonus będzie mój. Przedostatnie zlecenie bardzo ciężkie (zakupy). Wziąłem je bo było blisko. Ostatni kurs do Food Hallu w centrum, gdzie nigdy nie byłem. Bardzo miłe było to, że klient, który był pracownikiem kawiarni zaproponował coś do picia. W ten sposób świętowałem zdobycie bonusu.
Czekał mnie jeszcze niemal godzinny powrót do domu. Po drodze jeszcze zrealizowałem jedno zlecenie.
Długo mi dzisiaj to wszystko zajęło. Ponad 8h. Z drugiej strony dzienny rekord. Bonus zwiększył PLN/h
A tu mój pojedynek dwóch cieni: ja w aucie i ja na rowerze. Widać, że na rowerze jeździłem dłużej. W aucie więcej się zarabia, ale zlecenia dłużej się realizuje
GPS dzisiaj mi szwankował. Na szczęście dokładność +- 50 metrów była akceptowalna dla aplikacji. Pomógł dopiero po fakcie wykonany restart. 80 km to ja nie zrobiłem. Coś koło połowy z tego. Jutro policzę
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io