Sopockie zakamarki
(Wielki) powrót do dowożenia
Z radością odreagowywałem dzisiaj trudy (i przyjemności) pracy z ludźmi. Beztrosko jeździłem sobie tam gdzie mnie wzywali głodni gdańszczanie. Słońce świeciło, upału nie było i jeszcze mi za to płacili. Czego chcieć więcej?
Genialne były uśmiechy i radość ludzi, którzy zamawiali jedzenie. Dzień od razu staje się lepszy.
Zacznijmy od fotorelacji:
Gdy jechałem do Gdańska (=centrum) to wybrałem wariant przez ul. Jana z Kolna a tamtejsze remonty wyprowadziły mnie na portową ulicę (Malarzy), którą nigdy nie jechałem. Bardzo fajna opcja przejazdu bo na Jana z Kolna niestety nadal nie ma drogi rowerowej.
Kolejno: Pomnik Poległych Stoczniowców, Bazylika Mariacka, Wyspa Spichrzów i Fontanna Neptuna.
To już Wrzeszcz. Przecinam ul. Do Studzienki i jadę w klimatyczną Matejki z oryginalnymi, niezniszczonymi kamienicami.
Ten bezimienny skwerek na Przymorzu to 2-3 lata temu było takie nasze małe miejsce spotkań kurierskich. Wtedy inaczej się pracowało bo była godzinówka - jak nie było zleceń to jechało się z kimś pogadać. Teraz jest niestety bardziej wyścig polujących szczurów.
Oliwskie widoki z bloku na ul. Karpackiej. Widać morze i mam w sobie jakąś tam zazdrość, że ludzie mają takie widoki.
Przejdźmy do kilku opisów tego aktywnego dnia:
Poranne kursy zwiastowały jeżdżenie po Wrzeszczu lub Gdańsku (=centrum). Było jednak trochę inaczej. Rzeczywiście pierwsze dwa zlecenia zaprowadziły mnie do centrum, ale tam jednak "nie było głodnych".
Posiedziałem pod Neptunem, ale w końcu wróciłem do Wrzeszcza (1 zlecenie) i na północ. Tu też posiedziałem, ale w końcu wróciłem do domu. Tu czasu starczyło na przygotowanie sobie koktajlu bananowo-owsianego i chyba nawet na herbatę i ciasto.
Dom na szczęście mnie nie wciągnął na tyle by w nim tkwić i żreć. Może jednak zaraziłem innych mieszkańców dzielnicy bo kolejne 3 kursy to byli głodni oliwscy klienci.
Ledwie godzina minęła i znowu wylądowałem w domu na krótkiej przerwie. Filmik Ośrodka Studiów Wschodnich przerwał mi dźwięk czekającego zlecenia z naleśnikarni na Przymorze. Odwiedziłem sklep zoologiczny z tym specyficznym zapachem. Tam też była radość z jedzenia. To był w ogóle czas ulicy Kołobrzeskiej, którą pokonywałem w tą i z powrotem 3 razy.
Ciekawy był kurs, który robiłem z kolegą z pracy. Jechaliśmy do tego samego klienta. On na elektryku, ja na swoim Krossie AD. 2008. Może to układ świateł, a może to, że trochę szybciej wystartowałem - ale byłem jakąś minutę, dwie szybciej :)
To był dobry czas lokalnych zleceń, ale w sumie tempo ich "zdobywania" nie było satysfakcjonujące. Nie zrobiłem bonusu (13 dostaw od godziny 12 do 20) bo do domu wróciłbym nie przed 18 a przed 20. Dla tych 50 złotych nie warto poświęcać obiadu, który zrobiłem według inspiracji @grecki-bazar-ewy i smakował mi pierwszorzędnie.
Przepis: na patelnie wrzuć nieobrane ziemniaki, nieobraną cukinię, zalej do połowy oliwą i wodą. Wrzuć pokruszone mięso od rodziców, zakryj przykrywką. Najważniejsze: wyjdź z kuchni na parę minut. Wróć na gotowe. [odznaka: 6 skarpet Miszelę]
Wróćmy do roweru.
Kręciłem dzisiaj również dla Gdańska. Ruszyła kampania "Kręć Kilometry dla Gdańska" i jak zwykle biorę w niej udział. Plan minimum to zdobyć skarpetki i jakiś drobny gadżet. Kręcimy rodzinnie.
Zarobek 153 zł w niecałe 7 godzin. Nie liczyłem czasu gdy odpoczywałem w domu, przez to średnia wyszła mi 23 zł/h. Bliższa prawdy będzie chyba jednak aplikacja AppJobs, która pokazuje mi 21,8 zł/h.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io