Jak wyglądał mój mecz? / How was my match?

ENG+ here

Kontynuuję postanowienie nie oglądania mistrzostw w Katarze. Nie tyle ze względu na krwawą i brutalną politykę na Świecie, ale z racji osobistego bilansu - warto czy nie warto tracić na to czas. Dlatego czas ten wykorzystuję w sposób, który bardziej mnie bawi niż siedzenie na kanapie.


Galeria Przymorze z zieloną ścianą za choinką. Tu kwadrans podglądałem mecz no i doczekałem się też tu na ostatnie zlecenie

Do dzisiejszego meczu dość długo się przygotowywałem. Prognozy pogody były korzystne, ale niepewne. Mróz krzyżował by moje plany, ale na szczęście Celsjusz okazał się być łaskawy dla skromnego kuriera.

Rozgrzewka w domu i napięcie było. Jak mi pójdzie? Kiedy zacząć działać? Kiedy zjeść? Czego się spodziewać po takim meczu?

Na miasto (murawę) wybiegłem przed godziną 15. Trochę się ociągałem odrzucając kursy w dalekie części murawy (miasta). Było co robić bo chętnych na taką rozrywkę było niewielu. Na bliższy środek boiska (miasta) w końcu pozwoliłem sobie wyjechać.

Mecz rozpocząłem całkiem normalnie kursem na Zaspę. Tam okazało się, że stoję przed dużą szansą na sukces. Pierwsze zlecenie i od razu podwójniaczek. To taki rzut karny. Nadzieja matką głupich - w restauracji okazało się, że były spore opóźnienia i na "tikkę massalę" dla klientki musiałem czekać kwadrans.


W różnych miejscach miasta widywałem ekrany z meczem

Potem szło zgodnie z planem. Jeździłem po swoim rewirze boiska. Jeśli musiałem czekać to w ciepłej galerii z widokiem na telewizor z transmitowanym meczem. Obejrzałem tak chcąc nie chcąc nawet ciekawy pierwszy kwadrans katarowego meczu.


Na tych światłach jest rowerowa linia startu. By na następnych światłach zdążyć na zielonym trzeba być na pole position i cały czas się rozpędzać bo za 22 sekundy tam już będzie czerwone. Uroki Kołobrzeskiej

Przy jednym z krótkich kursów po Przymorzu na parterze w świetlicy deweloperskiej zauważyłem, że w katarowym meczu przegrywamy 0-1. Mieliśmy też jakiegoś rożnego, no ale wjechałem windą do góry a aplikacja informująca o golach milczała. Zakatarzeni skończyli pierwszą połowę, a mi szło całkiem nieźle bo zarobki oscylowały wokół 33-35 złotych na godzinę mimo przestojów w restauracjach. Miałem same krótkie podania. Takie uroki meczów na szczycie.

Dostarczałem głównie pizze. Komuś dostarczyłem je w trakcie przerwy, sporo było komunikatów by zostawić je za drzwiami, zaznaczyć w aplikacji, zadzwonić i iść sobie.


Widok z bloku przy ul. Olsztyńskiej. To światełko po lewej to statek na morzu. Jak widać widoki ciężko oceniać na dobre

Gdy dojechałem do burgerowni to wynik katarskiego meczu zmienił się na 0-2 a u mnie ciągle było spokojne kontrolowanie dobrego wyniku. Było ponad 30 złotych na godzinę. Rozmawiałem z innym zawodnikiem (kolegą - kurierem) i mówił, że on śmiga na motorze i zazwyczaj wyciąga więcej. Całkiem możliwe. Pozostaje przy rowerze bo to lubię.

Mecz trwał nadal, ale już czułem się OK. Minimum jakie zakładałem sobie osiągnąłem.

Przy zleceniu na wysokie piętro usłyszałem jakieś śmiechy okołomeczowe na klatce. To chyba było związane z końcówką meczu i trzecią bramką zakatarzonych Francuzów. Ja tam wygrywałem spokojnie.

Dojeżdżając po kolejną pizzę telefon mnie poinformował, że jest 1-3 - a ja wyjeżdżałem do 9 klienta. Oni mogą się już zacząć pakować, ja pomału też myślałem o powrocie do domu. Stówka zarobiona, ale warto by jeszcze zdobyć 10 zleceń by zbliżyć się do bonu na zakupy.

Tak czekałem chwilkę w galerii na to ostatnie zlecenie. Było już po katarskim meczu także na mieście pojawiło się już znacznie więcej zawodników (kurierów). Ciężko było dostać piłkę (zlecenie), ale się udało. Dziesiąte zlecenie na szóste piętro falowca. W końcu ładny wynik. Przyda się do oceny wrażeń miejskich na końcu. Cel osiągnięty.



Widoki z falowca

Tam się okazało, że dostałem niespodziewaną nagrodę. Chyba na odprawie przed meczem nie uważałem. Za 10 zleceń dostałem 30 złotych bonusu. Myślałem, że taka "premijka" będzie za 15 zleceń. Dzięki temu ostateczny wynik ze spokojnego 1-0 (130 zł) zrobił się 2-0 (160 zł). Hurra - można wracać do domu. Mecz wygrany!


Na koniec jeszcze garść statystyk po meczu (dniu pracy) w skali szkolnej:
166 złotych brutto w czasie 4h 15 minut ocenił bym tak:

Start pracy 4/6 bo mogłem przebierać w zleceniach choć nie było tych najbliższych.
Zarobki 5/6 w końcu coś blisko 40 zł/h. Tak było rok temu dzień w dzień. Teraz tylko przy okazji meczów.
Poznawanie miasta: 3/6 falowiec ratuje sytuację bo tak to wszędzie było dość szaro i mgliście.
Samopoczucie 5+/6 jazda w czasie meczu to uczestnictwo w meczu.

scrnli_4-12-2022_21-46-31.png
Tak wygląda mój stopniowy powrót do świata żywych. W moim przypadku rok temu zarobki miesięczne/h były 4 zł wyższe niż teraz. Coś jest nie tak z tym chimerycznym woltem

scrnli_4-12-2022_21-40-45.png

Nie dałem się wywieść w pole Wrzeszcza. Jak jest dobrze to będę jeździł blisko domu


This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io


04/12/2022
17746
Cycling, Daily Activity