Sopockie zakamarki
W tłumie rowerzystów przez Gdańsk
Dzień wolny (Uff!) wykorzystaliśmy na Wielki Przejazd Rowerowy. Nie brałem w nim udziału już kilka lat. Kojarzą mi się one przede wszystkim z tłumem rowerzystów na głównym drogach miasta oraz z przejazdem niedostępnym zazwyczaj tunelem pod Martwą Wisłą.
Pierwszy raz rowerem tunelem jechałem 12 czerwca 2016 roku
Tunelem jechałem rowerem też 28 kwietnia 2019 roku
Tyle z mojego archiwum. Wczoraj - w dniu wolnym od pracy nie mieliśmy ochoty na kolejne tunelowe wojaże. Tym razem pierwszy raz wzięliśmy udział nie tylko w przejeździe, ale także w pikniku w Sopocie.
Na początku była zbiórka i zakup losów na loterię (do wygrania kilka rowerów - nic nie wygrałem, ale chociaż wsparłem organizację wydarzenia).
Wystartowaliśmy z peletonem z Dolnego Wrzeszcza. Plan był inny, ale przy okazji pokazałem żonie kawałek Dolnego Wrzeszcza z "weneckimi" klimatami, domem Grassa i okazałą szkołą na Pestalozziego.
Ulicami Wyspiańskiego i Miszewskiego jechało się dobrze i spokojnie. W peletonie nie ma co szarżować, starałem się wręcz jechać jeszcze spokojniej niż zwykle. Jak najmniej nagłych ruchów.
Organizacja przejazdu - z mojego punktu widzenia - na medal. Wrażenie zrobiło na mnie płynne łączenie się wielu peletonów. Mam subiektywne porównanie z 2016 rokiem gdy włączyłem się we Wrzeszczu i pośród rowerzystów pojawiali się kierowcy w autach.
Wielkie wrażenie robiła nasza rowerowa masa. Gdy patrzyłem w tył to nie widziałem końca peletonu. Gdy spojrzałem w przód - to samo. Kilka tysięcy rowerzystów było na pewno, ale mogło też nas być kilkanaście tysięcy. To już zależy dziennikarzem czego jesteś :)
Jak oglądam filmiki z wiaduktu to widzę, przejazd pod nim zajął nam wszystkim około 11 minut. Rowerzyści w tym miejscu w różnym zagęszczeniu zajmowali 4 pasy ruchu.
Piknik jak to piknik. Po sąsiedzku odwiedziliśmy nową sopocką tężnie.
Koniec historii.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io