Trzy dni z Gdańskiem
33 tysiące, 44 km
Cel dnia był jasny. Odpoczywać przez wysiłek fizyczny i pilnować aplikacji by powalczyć o przeskoczenie progu 33000 kroków. Może głupota, ale czemu nie?
Zaspa. Dawny pas startowy a w tle nowy niebieski mural o którym wspominam w tekście
Udało się, ale nie było łatwo. Codzienne obowiązki dały mi jedynie jakieś 3 tysiące kroków. No, ale ważne sprawy załatwione. Przyszedł czas na głupotki. By nie były one zupełnie absurdalne to w tym czasie zarabiałem jako kurier rowerowy.
Najładniejszy dzisiaj widok. Tak ciekawy, że aż otwierałem okno na klatce. Ulica Leszczyńskich na Zaspie
Pierwszy kurs z Ubera na Żabiankę (10 zł). Tam włączyłem śpiącą królewnę (Wolta) i gdy zajechałem na Przymorze to Wolt się obudził. Dwa kursy zaprowadziły mnie do Wrzeszcza.
To samo miejsce
Po drodze widziałem z daleka nowy mural na Zaspie. Zastąpił jeden z moich ulubionych. Problem w tym, że ów mural miał w sobie dużo czerwieni, a murale nie lubią czerwonego. Ten kolor się łuszczy i odpada ze ściany. Nowy poświęcony jest Stefanowi Skarżyńskiemu - patronowi tej ulicy.
Widok na nowe bloki na Olsztyńskiej
Przy oddawaniu jedzenia miałem telefon o przyszłej wycieczce do oprowadzania i głupio się czułem gdy łączyłem dwie rozmowy naraz (po katedrze, dzień dobry, tak mogę, smacznego, po parku, miłego dnia, do widzenia).
Wrzeszcz nam się zazielenił. Podejrzewam o to Radę Dzielnicy
Kursy były za 15 (w tym 2 zł jedynego dzisiaj napiwku) i 10 zł. W tym tygodniu Wolt znów obniżył dla nas stawki o 10 groszy za kilometr. Staczająca się królewna... Choć dzisiaj większość kursów to właśnie kursy woltowskie.
Kolejny kurs na Zaspę (10 zł) to ciekawe widoki z okna. Stamtąd dostałem
kurs po zakupy z Przymorza. Dość daleki dojazd dał mi 14 zł. Zakupy to zawsze ryzyko ciężkich ciężarów. Jako, że firma już nam nie daje służbowych toreb to bardziej się (i torby) szanuję i często proszę suport o pomoc w takim wypadku. Przez takie dźwiganie zimą całkiem poszła mi szelka.
Zwykła-niezwykła alejka na Zaspie. Wiele tu takich
Potem przyszła pora na krótkie kursy woltowe po Przymorzu. 10, 7 i 8 złotych za przyjemne, ale słabo płatne kursy. One się opłacają jeśli między nimi nie ma przestojów.
Wróciłem do domu z wynikiem 17000 kroków. W domu zrobiłem 2000 przygotowując obiad.
Czekał mnie jeszcze dość długi wyjazd i trochę się go obawiałem. No, ale kto nie próbuje ten nie dostaje medalu w poprzeczce.
W domu Wolt nie wiedzieć czemu jest śpiącą królewną, dlatego pierwszy kurs znowu miałem z Ubera. Fajny kurs za 9 zł na Przymorze. Potem kolejne 3 kursy to już Wolt. Pierwszy to najlepiej dziś płatny kurs z zakupami na daleką Zaspę (16 zł). Na szczęście były lekkie.
Stamtąd jechałem na przyszłe miejsce spotkania ze znajomymi. Czułem się jak tester. Kurs do Wrzeszcza i na Zaspę (13 zł). Kolejny po sporym czasie czekania to lokalny kurs po Przymorzu (8 zł). Pamiętam, że kręciłem nosem na kursy z zakupami i nie przyjmowałem ich. Nie miałem ochoty dźwigać ciężarów.
Na sam koniec kurs z Ubera za 9 złotych z McDonaldsa. Byłem 5 w kolejce do odbioru także zanosiło się, że będzie słabo. Na szczęście jedzenie wydano mi pierwszemu.
Przez to kręcenie się na rowerze po Przymorzu licznik kroków już wskazywał jakieś 29-30 tysięcy. Gdy wróciłem do domu to na ostatnie godziny przed snem zostało mi do zrobienia jedynie 600 kroków. Udało się wiadomo.
To wszystko dla rywalizacji @poprzeczka, która ma już sporą historię a ja chcę ją ciągnąć bo myślę, że warto. Zbliżyłem się do mojego osobistego rekordu i dzięki temu będę mógł ze spokojem zrobić sobie urlop w następnym miesiącu. Mam niecny zamiar więcej milczeć w sierpniu :)
Na zielono pierwszy wyjazd kurierski. Na fioletowo wyjazd wieczorny. Widać jak kręciłem się po Przymorzu by zrobić wymaganą liczbę kroków
Nic imponującego. Lato
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io