Sopockie zakamarki
Zagubiony i obtrąbiony
Przez 5 minut niestety czułem zagubienie. To była zła decyzja by skrócić sobie drogę przez las. Śnieg w lesie zamienił się w ślizgające błoto i dało się jechać jedynie na łagodnych zjazdach.
Do tego gdy już widziałem cel to niestety zobaczyłem też siatkę ogrodzenia terenu budowy. Musiałem wrócić do znanej mi ścieżki.
Nie wiem czy z tego miejsca da się jechać na południe. Muszę kiedyś sprawdzić bo mapy jeszcze nie nadążają.
Druga sprawa, która niechcący irytuje to to, że zostałem trzykrotnie obtrąbiony za jechanie rowerem z górki po jezdni asfaltowej (ul. Sobieskiego). Drogi rowerowej tam nie ma. Ruch był umiarkowany, sprawny. Może ten kierowca-egoista oczekiwał, że zjadę na chodnik i go przepuszczę? Jeszcze gdy skręcałem w prawo to zostałem przez niego obtrąbiony na pożegnanie. Może kiedyś się nauczy i zrozumie.
Ten pierwszy, leśny kurs był makabryczny (słowo przesadzone). Trasy bierzemy w Uberze w ciemno, no ale restauracja z Oliwy raczej nie wskazywała, że będę z jedzeniem jechał na morenowe osiedle o 37 minut drogi rowerem.
Na szczęście kolejne kursy nie były już tak feralne. Ta zgadywanka gdzie pojadę z drugiej strony jest ciekawa. Jak zwykle jedne kursy da się przewidzieć (np. kursy z McDonald'sa raczej są lokalne), ale inne były zaskoczeniem.
Na 7 kursów z Ubera:
- nosa miałem do może dwóch kursów,
- trzy kursy zaskoczyły mnie pozytywnie (płatny powrót z daleka),
- ostatni kurs był słodko-gorzki bo długą trasę na Suchanino, podzielono mi na zlecenie podwójne.
Upolowałem też po licznych odrzuceniach kurs z Wolta w stronę domu. Szczęśliwie okazało się, że był to kurs aż trzykrotny. To rzadkość. Może też oznaczać brak kurierów chcących jeździć za te stawki. W torbie miałem trzy zlecenia z Zaspy na Przymorze.
Oto co dzisiaj zobaczyłem:
Zdjęć z lasu nie mam, choć mijałem punkt widokowy. Był tak zamglony, że nie było sensu wyciągać telefonu.
Szkoła z 1907 (w zasadzie dwie, męska i żeńska). Dzisiaj CEN. Wczoraj szukałem moich opisów kurierskich z datami, które uzupełniałem na mapie. Poprzedni wpis o tym popełniłem. Dzisiaj natomiast pojechałem w miejsce wczoraj oznaczone przeze mnie na mapie. Fajnie tak utrwalać sobie wiedzę.
Wnętrze Domu Polskiego na Wałowej. Przed wojną w Gdańsku mieszkało mniej niż 10 procent Polaków. Porównałbym to do dzisiejszej liczby Ukraińców tj. da się usłyszeć inny język. Przedwojenna Polonia była skupiona w kilku miejscach w Gdańsku, między innymi tu.
- Rajska w XXI wieku podoba mi się bardziej niż z czasów PRL i lat 90. które pamiętam. Wtedy był tu (jest do dziś ale schowany za te nowe budynki) budynek NOT-u z dużym parkingiem. Stąd odjeżdżało do pracy lub na kolonie autokarami.
- Lubię Wrony to chyba moja ulubiona piosenka Młynarskiego. Na ulicy Wroniej w Gdańsku mamy piękny nowy budynek, ale nawiązujący do sąsiednich. Byłem tak 2-3 razy z dostawami. Na zdjęciu u góry.
.
Na dole nowe osiedle na Kopernika, które nie umywa się do Wroniej.
Oto dzisiejsza trasa. Najpierw na Morenę (tj. Piecki za Brętowem), potem Wrzeszcz - Gdańsk, potem ta pionowa kreska na Suchanino. Powrót do domu przez Przymorze do czerwonej kropki:
Garść statystyk, na których jest wszystko:
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io