
Westerplatte i rejs Lwem (My Actifit Report Card: July 11 2025)
Na gitarę zachorowałem w liceum. Po prostu marzyłem o górskich biwakach i ogniskach. Na pierwszej imieninowej gitarze napisałem datę 24.07.1998. Dzięki niej wiedziałem od ilu lat gram. Grałem dużo, bo lubiłem grać. Cel osiągnąłem. Już po tygodniu - dwóch dało radę zagrać podstawowe akordy, które oznaczają, że umiem grać 90% polskich i światowych przebojów.
Kulminacja grania to były czasy studenckie. Rajdy po Pomorzu, do tego Beskid Niski, Bieszczady, Ukraina, Rumunia - było wesoło. Raz nawet gryf mi się zaczął łamać - tata skleił po powrocie. Gitara grała dalej.
Po kilkunastu latach trochę się z tym graniem uspokoiłem. Dalej gram niemal codziennie, ale poszedłem w stronę spokojniejszych kawałków i improwizacji. Zasłyszane melodie plus trochę improwizacji i już czas płynie przyjemnie.
Żona też pogrywa, także po ślubie pojawił się nowy instrument. Kupowałem go w idealny sposób tzn. w sklepie muzycznym próbowałem kilka gitar i wybrałem zwyciężczynię. Tym razem była to gitara klasyczna - która mniej się nadawała do ognisk. Brzmi ładnie, ale słychać to głównie w domu. Powiedziałbym nawet, że wyjazdy z tą nową gitarą i publiczne wykonania były dość słabe. Brakowało "grzmotnięcia". W domu natomiast - przyjemny dźwięk.
Dzisiaj mamy 24.07.2025 rok i właśnie pozbyłem się mojego pierwszego, prawdziwego instrumentu. 27 lat. Pozbyłem się bo zakupiłem nowy - pisałem o tym przedwczoraj bo ostatnia dostawa tego dnia to była właśnie gitara ze sklepu. Klasyk z możliwością podłączenia kabla. Bawię się dobrze.
Koniec sentymentów.
Dzisiaj prócz gitary jechałem nowym samochodem. Towarzyszyłem znajomej w jeździe próbnej. Jako zagorzały rowerzysta trudno mi się zachwycać (tu o tym pisałem). Z radością wsiadłem więc po chwili na rower. Dzielnica była zakorkowana. W lokalnym Internecie widzę znów żale, że nie ma takiej lub innej drogi, która rozwiązała by problem korków. Z dostawami przejeżdżałem przez dzielnicę wszerz i wzdłuż. Nie stojąc w korku ani razu. Można się dostosować do świata lub można narzekać, że świat się nie dostosował do nas.
Dostawcze lato oznacza słabe zarobki. Po dwóch dniach gdy pracuję w ten sposób po więcej niż 2 godziny potwierdzam to stwierdzenie. Jest fajnie, ale za minimalną.
Widok z bloku w Oliwie koło SKM Żabianka
To jak efektywnie mi się jeździ jako dostawca od paru miesięcy notuję za pomocą własnego kalkulatora-aplikacji. Co pewien czas zapisuje tam bieżący zarobek. dzisiaj sprawa wyglądała tak, że na starcie było bardzo dobrze (Oliwa), ale potem na Przymorzu już było spokojnie z pauzami. To widać na mapie, która jest novum w mojej "apce". Muszę kiedyś zrobić wpis o tych wszystkich moich kalkulatorach-apkach.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io