Z podziemi muzeum do Gdańska
Defensywnie bo cel był blisko. 202/200 czyli udało się - jutro już nic nie muszę.
Musiałem dzisiaj dostarczyć jedzenie sześciu klientom. Dla nich to było żarcie - dla mnie dodatkowe 22% do codwutygodniowej wypłaty. Zadanie łatwe także się nie forsowałem. Spokojnie jeździłem, a jak cel miałem osiągnięty to już zacząłem kombinować jak by tu wrócić do domu.
Zdjęcia dodam jak przestanie mi się wyświetlać komunikat: (UPLOAD FAILED). Czekajcie cierpliwie. Zapomniałem też włączyć Actift (krokomierzu), dlatego wpis dodawałem tym razem bez aplikacji a tag dodałem ręcznie. [edycja] Są już zdjęcia:
To podwórko, które tak mi się spodobało jakiś tydzień temu.
Jeździłem dzisiaj w zasadzie tylko po Wrzeszczu i Zaspie. Pogoda OK, ale to dlatego, że dobrze się ubrałem. Wróciłem do zimowej kurtki, czapki i rękawiczek.
Zlecenia miałem dość, krótkie. Na początku szło dość leniwie - pierwsze zlecenie (1) miało długi dojazd a między 1 a 2 zwiedzałem podwórka dzielnicy bo w końcu miałem trochę czasu. Mimo tych "straconych dla firmy" minut to po godzinie-dwóch okazało się, że ruch się unormował i przebił normy. Rzut oka na wyliczenia i mogę powiedzieć, że ostatnio 70% dni to przebijanie norm. Jeszcze zimą było to jedynie 30-40%.
Z ciekawych rzeczy, które widziałem to tył dawnej synagogi. Powstała w latach 30 a w czasach PRL była szkołą muzyczną. Jakieś 10 lat temu budynek wrócił do gminy żydowskiej. Kilka razy przy okazji wycieczek szkolnych organizowałem tam spotkania z "prawdziwym żydem" dla uczniów. Nasz gdański przewodniczący gminy żydowskiej bardzo życiowo i po ludzku odpowiadał na bezpośrednie pytania uczniów.
Jutro nic nie muszę, ale chyba spróbuję zrobić kilka dostaw. Spojrzałem w wyliczenia i wyszło mi, że brakuje mi 20 zł by najbliższa wypłata była czterocyfrowa. Także jutro będę jeździł dla tej dodatkowej cyferki z przodu.