Sopockie zakamarki
Falowiec za falowcem falowca pogania
Jeśli chodzi o temat "falowcowy" to jest to ostatnio temat dominujący. W grudniu zaktualizowałem gedanopedię, wczoraj wikipedię (jedynie kwestia długiści). Parę dni temu byłem na wystawie dotyczącej tego budynku. Tu to opisałem. No a jako dostawca dostarczam do falowców.
Dzisiaj po paru dniach przerwy wyjechałem trochę pojeździć rowerem jako dostawca. Gdzie miałem najwięcej dostaw? Do falowca i to tego najdłuższego. Były to dostawy wyjątkowe bo z jednej restuaracji kilka razy jechałem do tego samego budynku. Gdybyśmy mieli początek lat 70. to mógłbym nie wychodzić z bloku i między klientami przemieszczać się po galeriach.
Przez 50 minut obsługiwałem w zasadzie jeden blok (~najdłuższy w Polsce) dowożąc tam jedzenie z najbliższego McDonaldsa. Najciekawszy był kurs podwójny, który gdyby nie podział na klatki mógłbym robić idąc po galerii.
To była najdłuższa seria trzech kolejnych dostaw do jednego bloku. Serie restauracyjne zdarzały się częściej, ale wylosować klientów z tego samego budynku to już coś innego.
Tak w ogóle to był szczęśliwy dzień. Wyjechałem późno i planowałem po prostu sobie pojeździć. Pierwsze zlecenie wpadło mi z aplikacji Wolta. Okazało się, że był to początek serii korzystnych zleceń. Wyjątkowo nie jeździłem dzisiaj dla Ubera.
Dlaczego? Bo pierwszy kurs skierował mnie na Garnizon, a drugi i trzeci był połączony w blok. W ten sposób szybciej zarabiając znalazłem się we Wrzeszczu. Kolejne zlecenie było z Wrzeszcza na Zaspę i Przymorze i okazało się zleceniem potrójnym. W torbie miałem dwie pizze, sałatkę Cezar z lemoniadą. Jechałem przez ulicę Hynka ze skrótem przez działki. Dzisiaj okazła się on nie przejezdny, ale rower ma tę wielką zaletę, że nie trzeba stawać i machać do ludzi by mnie popchnęli. Nie trzeba też szukać piasku i łopaty. Po prostu prowadziłem rower przez jakieś 200-300 metrów.
Kolejne zlecenia to wspomniane już falowce (dwa razy zlecenia podwójne) a na koniec pojechałem na Zaspę i na Garnizon (także zlecenie podwójne).
Dzisiaj wyjątkowo często łączono mi kursy w pary. Pojedyncze, podwójne, potrójne, podwójne, podwójne, podwójne. Takie serie to pamiętam z ulew i pogodowych kataklizmów. Dzisiaj było typowo jak na styczeń.
Być może brakuje Woltowi kurierów gotowych jeździć za takie stawki? Ostatnie decyzje wydają się być nieco desperackie. Rezygnacja z premii na rzecz niewielkiej podwyżki (konkurencja od razu to przebiła), ograniczenia w rezygnacji ze zleceń, śmieszne zachęty by jeździć tylko dla nich i przyjmować minimum 80% propozycji dostaw.
Dzisiaj po 3 godzinach jazdy była szansa na te 80%, ale wracając do domu przebierałem w kursach tak by ewentualnie znaleźć coś w korzystnym kierunku. W ten sposób wypisałem się dzisiaj z możliwości uzyskania premii 100 złotych za tydzień pracy. Wolę mieć możliwość zarabiania u konkurencji, która płaci lepiej.
Na koniec zdjęcie z Wrzeszcza, które nie trafi na pocztówki dla turystów:
Jest nieźle: