Z podziemi muzeum do Gdańska
Piątek z awarią
Niespodziewanie piątek zakończyłem awarią techniczną. Łańcuch mi się skończył (1000 km - zima). Dawałem mu w kość w tych warunkach to w końcu odmówił posłuszeństwa.
Mieliśmy dzisiaj strajki rolnicze. Podobno były korki jeśli ktoś jako środek transportu wybrał auto. Mnie to więc nie dotyczyło
Krótka trasa. Dobrze szło
Pierwsze zlecenie OK - po Oliwie wzdłuż Grunwaldzkiej. Potem jechałem w stronę Wrzeszcza czekając na zlecenia i wpadł kurs na Zaspę. Po nim dostałem kurs podwójny, który był opłacalny i w dobrym kierunku (Wrzeszcz). Niestety po wzięciu drugiej torebki spadł mi łańcuch, połamała się też jego obudowa. Po szybkiej naprawie okazało się, że linka od przerzutek też się poluzowała i nic z tego jeżdżenia nie będzie.
Doturlałem się do pierwszej klientki, a do drugiego klienta wspomogłem się w połowie rowerami publicznymi. Bez tego klient dostałby jedzenie 10 minut później. Wróciłem potem do mojego grata i z powrotem pojechałem w kierunku serwisu bliżej domu. Naprawa będzie mnie kosztować około 140 złotych [edycja - wyszło 170 zł]. Nie jest źle - już myślałem o nowym zakupie, a tu okazuje się, że jeszcze trochę pociągnie.
Czerwony pomocnik dzisiejszego dnia. Było jak wrócić z pracy i z serwisu. Po prawej niewyraźny łańcuch
Kładka w środku Zaspy. Może ten wypadek zwiastował moją awarię?