Sopockie zakamarki
Po uzdrowisku w Tłusty Czwartek?
Mój pączkometr tu
No tak mną dzisiaj algorytmy pokierowały, że zajechałem do uzdrowiskowego Sopotu. Spędziłem tam około godziny. Relację będę przeplatał zdjęciami.
Jeździłem dzisiaj na dwóch aplikacjach - 9 zleceń z Wolta i 2 z Ubera. 127 zł w 4,5 godziny. Nietypowe były pierwsze kursy. Na końcu mapka i wykresy zarobków. Na początek podwójne zlecenie z Wolta i to na północy miasta. Kurs na Przymorze.
Jeśli coś w Gdańsku ma w nazwie "Oliwskie" to prawdopodobnie leży poza Oliwą. To dom z mikro-ulicy Kętrzyńskiego na Przymorzu koło Zielonego Rynku (targowiska). Zadziwiająca jest numeracja przy tej uliczce bo nie ma tu numeru 1 a jest 20 i 24. Dom z 1999 roku. Winda w środku też z tego roku
Przymorze po zachodniej stronie torów tramwajowych to głównie tego typu bloki. Nie ma tu falowców, ale jest spokojnie. To jedna z dzielnic z najmniejszymi (ogólnie) problemami
Stamtąd zaoferowano mi kurs do Sopotu i przyjąłem go. Dla chcących dużo zarabiać słaba opcja, ale mi pasowało coś innego.
W Sopocie kusiło nacisnąć piątkę. W końcu to imprezowe miasto.
Kościół ewangelicki a przed nim restauracja, która kiedyś była pubem z dużą liczbą czerwonego koloru w środku i piwem w małych pokalach. Miłe wspomnienia.
Dolny Sopot. Tu akurat kamienica przy ulicy Alfonsa Chmielewskiego
Sopot - okolice ulic Łokietka i Skarpowej. W tle dwa z 54 wysokich bloków w tym mieście
Zgodnie z przewidywaniami na kolejny kurs w Sopocie musiałem trochę poczekać. Herbata w termosie i kontemplacja Monciaka. Po kwadransie wpadł krótki kurs po tym mieście. Wróciłem w to samo miejsce i wpadł kolejny. Tym razem na Żabiankę także z uzdrowiskiem trzeba się było pożegnać. Powrót z Sopotu (a w zasadzie z Żabianki) to był najdłuższy chyba czas bez zlecenia (na pusto). Zlecenie wpadło koło Galerii Przymorze i było dość dalekim kursem na Garnizon. To dobrze bo tam dzieje się więcej.
Blok z 1975 roku i poniżej widoki z niego. Widać morze. Tak właśnie wygląda to osiedle. Dobrze wygląda
Z Garnizonu zaczęły się krótkie kursy po Wrzeszczu. Najpierw wiozłem piramidę różnych specjałów typu sushi. Starałem się jak zawsze nie rzucać torbą i ostrożnie się z nią obnosić. Na kolejne zlecenie czekałem w Galerii Bałtyckiej. Na szczęście dość krótko.
Nie ma korków, ale jest zły dobór środka lokomocji. Dobrze wybrałem. Po prawej wnętrze kamienic na ulicy Słonimskiego na Garnizonie
Nadszedł czas nauki. Nie znam wszystkich specjałów kuchni a zwłaszcza trudne wydają mi się ich nazwy. To nie czasy PRL z menu jak w barach mlecznych. Tak nauczyłem się dzisiaj prawidłowo wymawiać tagliatelle /taLiatelle/ oraz dowiedziałem się, że peperonata to makaron a nie pizza. Z pizzerii te nauki.
Trzy kursy z Wrzeszcza były wyjątkowo krótkie. Gdybym jeździł jako dostawca samochodowy to zrobił bym je na piechotę. Rowerem mimo wszystko było szybciej.
Zamawiali sąsiedzi galerii handlowych - GB i Metropolii.
Na koniec skusiło mnie jeszcze małe kardio na ulicę Reymonta i na tym zakończyłem moją dzisiejszą trasę. Była dość długa i rozwlekła kilometrowo.
Ciekawe jak będzie w przyszłym tygodniu (koniec ferii) bo wykresy wskazują na spadek średniej stawki godzinowej poniżej 30 zł/h.