Sopockie zakamarki
Porcje Gdańska - czerwcowy Gdańsk z perspektywy kuriera
Pierwszą połowę czerwca z tej perspektywy niedawno opisywałem. W zasadzie nie miałem o czym pisać bo było to tylko jedno zlecenie. Druga połowa czerwca była nieco bardziej aktywna, ale nadal była to praca dorywcza.
Przewodnickie żniwa się zakończyły (koniec roku szkolnego) to zacząłem się przesiadać na rower. To bardzo widać w kalendarzu.
Zacznijmy od fotorelacji z tych kilku dni:
To miało być zdjęcie płynu do prania obok torby. Opóźnienie w restauracji ucieszyło mnie - bo mogłem wyskoczyć na krótkie zakupy
Zdjęcie z falowca przy ulicy Piastowskiej. Też w przerwie między zleceniami. Ogarniałem w ten sposób wieczorną wycieczkę, której celem miało być podziwianie tego właśnie widoku
Falowiec z końca lat 60.
Przy okazji kręcenia się po mieście można dostrzec takie dziwolągi. Szczytna akcja rozbetonowywania dzielnicy. Te zarosłe kwadraty to miejsca pod nasadzenia o które wnioskowała Rada Dzielnicy. Problem w tym, że ZDiZ wykopał dziury, posadził kilka drzew - aż ich zabrakło i nie daje rady zamówić nastepnych. W ten sposób od kilku miesięcy mamy dziury w chodniku. Aż mieszkańcy posadzili własnym sumptem 'tuje'...
Radość, że po całym dniu niespecjalnych biznesów i telefonów mogłem się ruszyć i jeszcze zarobić kilka złotych
Oliwa ma nowy mural. Dewelopersko-historyczny.
Widok na Oliwę (w zasadzie na cmentarz pełen drzew) z ulicy Karpackiej
Wrzuciłem to zdjęcie na profil "Co w Oliwie?" i to mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że facebook to zło. Skrajne emocje, przepychanki itp
Widok z ulicy Gdańca na Oliwę. Bardzo podobna perspektywa do widoku z ulicy Karpackiej
Nasadzenia na ul. Kanapariusza (kronikarz żywotu św. Wojciecha). W tle dawne zabudowania klasztorne w Oliwie
Widok z ulicy Śląskiej 11 na biurowce w pobliżu dworca PKP Oliwa
Podoba mi się ta zieleń. Ulica Obrońców Wybrzeża i najdłuższy budynek w Polsce w którym jak mieszkasz to możesz do sąsiada jechać autobusem 2 przystanki.
Jako kurier wyjeżdżałem na miasto 6 razy. Dwa dni "porządnie" pracowałem (kilka godzin), a pozostałe dni to były dorywcze dostawy przy okazji innych kursów po mieście.
Jednego dnia jeździłem samochodem. Dzięki temu obskoczyłem bibliotekę, falowiec w którym załatwiałem wejście grupy turystycznej i jeszcze zrobiłem zakupy. Do tego dostawa jedzenia do 3 klientów (47 PLN).
Kolejnego dnia przesiadłem się na rower. Wolę rower. Zrobiłem jedynie dwie dostawy i zajęło mi to godzinę (33 PLN). Kolejnego dnia jazda sprawiła mi najwięcej przyjemności. Pamiętam, że było to odreagowanie nieudanych biznesów. 5 zleceń w dwie godziny. Przyjemny wieczór.
Po wolnym weekendzie miałem w końcu cały dzień na jeżdżenie rowerem. Był jeden problem - telefon zastępczy. Okazało się jednak, że kręcąc się wokół serwisu 6 godzin zrobiłem aż 14 dostaw (173 PLN). Było upalnie, że aż ratowałem się rękawiczkami. Ręce na rowerze podczas upałów obrywają najbardziej.
Kolejny dzień to jedno zlecenie po krótszej niż myślałem pracy przewodnickiej. To była zadziwiająca sytuacja bo jako przewodnik zarobiłem mniej niż dzień wcześniej jako kurier. Tego jeszcze nie było! Ważne, że do przodu.
Tym oto sposobem doszliśmy do teraźniejszości. Dzisiaj jeździłem 3 godziny, ale kolejne 2-3 godziny czekałem w domu na zlecenia. Zrobiłem jedynie 5 dostaw, ale gotowy byłem na dwa razy więcej. Niestety ruch był bardzo mały. Oby się rozkręciło. I tu w branży kurierskiej i w przewodnickiej.
Jak widać daleko się nie zapuszczałem. Szanujmy się!