Pół na pół

To był dość udany dzień bo mimo dwukrotnej konieczności odwiedzin w urzędzie oraz na stacji technicznej udało mi się dzisiaj pojeździć po Gdańsku i przy okazji pozarabiać.

W tle bursztynowy stadion z 2011 roku

Po "pierwszym urzędzie" jako kurier samochodowy zrobiłem 4 zlecenia. Pierwsze wywaliło mnie do szpitala psychiatrycznego na oddział alkoholowy. Aż by się chciało dać tytuł z tym związany, ale ani jedno ani drugie nie jest do śmiechu. Zostawiam to marnym kabaretom, w którym ktoś bełkocze udając pijaka.

Było to rekordowe zlecenie bo aż za 28 złotych (długi dojazd, długa dostawa i jeszcze premia za dostawę w okolicy Moreny). Na rowerze takie stawki są nieosiągalne. Zaskoczyło mnie to. Drugie zlecenie powrotne na Przymorze (falowiec) a kolejne takie krótkie, że szybciej by je zrobił kurier rowerowy (ech ta zadra, że "autkowcy" mają teraz u nas lepiej).

Aha. Było jedno zlecenie odebrane przez gołe ramię.

Było jednak trzeba przestać zarabiać i wrócić do urzędu z kolejnym niepotrzebnym pismem. Stamtąd do domu coś zjeść by potem wprowadzić w życie niecny plan by rowerem jeździć w czasie największych korków.

Trochę się naczekałem na pierwsze rowerowe zlecenie (mimo korków i deszczu), ale w końcu wpadła dostawa z zakupami na Przymorze. Ostatnio notuję i pierwsze zlecenie rowerowe z domu jestem w stanie dostarczyć w 18-23 minuty. Na szczęście po kwadransie wpadło drugie zlecenie do Wrzeszcza, tam poczekałem jeszcze z 20 minut na trzecie zlecenie. W międzyczasie zrobiłem zakupy (to na plus). Czwarte zlecenie było ciekawe z racji nieporozumienia. Dostawa do osiedla "Browar Gdański" a w notatkach miałem Brawar Arkus na ulicy na tym osiedlu i zajechałem tam. Klientka chyba nieświadoma, że to tak blisko bo była zaskoczona, że byłem po 3 minutach od telefonu z pytaniem o adres.

Oceniamy:
Start pracy 4/6, zarobki 4/6 (136 zł w niecałe 5h), poznawanie miasta 2/6, samopoczucie 4/6.