Sopockie zakamarki
W końcu zabieram Was na zwiedzanie TEGO GDAŃSKA (przy okazji rozwożenia żarcia)
Dopisek do tytułu: Mam już 168 z 200 zleceń, jeszcze 9 dni.
Na zdjęciu same zabytki: Ratusz Głównego Miasta, Fontanna Neptuna i Dwór Artusa.
To moje opisywanie codziennych kursów miało spory feler. Jeździłem po Gdańsku, ale po jego północnych dzielnicach. Jak ktoś kojarzy Neptuna, Motławę, Żurawia to w moich relacjach niczego takiego nie zobaczył. Dzisiaj się to odmieniło. Niespodziewanie.
Początki były nudne (jak ten znudzony pies) i niezbyt opłacalne. 40 minut czekania na pierwszy kurs, potem kolejny kwadrans. Na dodatek w pierogarni się spóźniali z zamówieniem i 15 minut w plecy. Po 3 godzinach (tylko tyle czasy MUSIAŁEM jeździć) Wolt musiał mi dopłacić wyrównanie za mały ruch (ok. 17 zł). Miałem na koncie 4-5 zleceń. Chciałem zostać dłużej by mieć ponad 10 tak by mieć szansę na jeszcze większy bonus za 9 dni. Zostałem i zlecenia były, ale też przerwami. No, ale nadeszła dzisiaj radykalna odmiana krajobrazu.
To był ósmy kurs. Byłem we Wrzeszczu Dolnym w okolicach ul. Reja i dostałem opóźnione zlecenie aż na Biskupią Górkę w Śródmieściu. Tu stawiam wykrzyknik (!) bo to nie moja strefa. W dodatku dość oddalona od granic strefy północnej.
Ja wówczas byłem gdzieś pod cyferką -2.
Tam postanowiłem, że skoro już jeżdżę poza grafikiem to może spróbuję szczęścia na Śródmieściu.
Dodam jeszcze, że gdyby nie pandemia to właśnie dzisiaj oprowadzał bym dużą grupę turystów z Wielkopolski właśnie po tych okolicach. Zarobił bym może i dwa razy więcej. Ale nie jest źle, bo stratny nie jestem. Tu jednak też zarabiam.
Ul. Biskupia i kręte schody w głąb
Biskupia Górka to mała dzielnica położona na południowy-zachód od Gdańska (Gdańska znaczy Głównego Miasta z czasów dawnych). Jak sama nazwa wskazuje góruje nad okolicą. Dzięki temu w czasach nowożytnych była ulubionym miejscem stacjonowania obcych wojsk, które mogły stąd za pomocą kul armatnich niepokoić bogate miasto. Sama nazwa też jest ciekawa. Była to własność biskupa, z tym, że dawniej w Gdańsku nie było biskupa. Ten dopiero pojawił się w roku 1926. Do tego czasu byliśmy związani z biskupstwami kujawskimi i chełmińskimi. Zabudowa dzielnicy pochodzi z przełomu XIX i XX wieku i jest bardzo klimatyczna. Brukowane uliczki, stare napisy na kamienicach, pnące się w górę schody. Jak by inne miasto. Na górce w 1939 roku postawiono schronisko młodzieżowe, które dzisiaj służy policji.
Także zajechałem dzisiaj i tu. Rowerem jeździ się tu kiepsko bo po bruku rowerem w zasadzie nie da się jeździć.
Brama Wyżynna i dawny Bank Rzeszy - w miejscu ulicy dawniej była szeroka fosa a do bramy wchodziło się przez most zwodzony.
Forum Gdańsk - nowa galeria handlowa. Jedni ją kochają inni nienawidzą.
Z Biskupiej Górki zjechałem w kierunku Galerii Forum Gdańsk. Mimo, że miasto znam świetnie to od strony kurierskiej tej dzielnicy nie znam. Dlatego poruszałem się po omacku. Za innymi kurierami. Zlecenie dostałem na ul. Kartuską. Wszystkie instrukcje w aplikacji były jak na dłoni. Tylko się zastanawiałem nad trasą bo nie znam tutejszych chodników, podjazdów i samych dojazdów do restauracji. Klientka była mieszkanką Wyspy Spichrzów.
To oznaczało, że czeka mnie przejazd przez samo serce miasta. Fajnie!
Jechałem ulicą Długą (u nas można rowerem po niej jechać). Wraz z m.in. Długim Targiem tworzy ona Drogę Królewską. Najbogatsze kamienice dawnych burmistrzów. Lekko (jakby specjalnie) zgięta być może dla ukazania wieży Ratusza Głównego Miasta. Siódma kamienica od prawej do Dom Uphagena, który odtworzono wiernie tak, że można tam poczuć jak żyło się bogatym ludziom w naszym mieście.
Sam Ratusz jest renesansowym rozwinięciem ceglanego, średniowiecznego ratusza. Zwracam uwagę na jego nazwę: "Ratusz Głównego Miasta". Nie Starego Miasta - bo te w Gdańsku mamy kilometr na północ. W Głównym Mieście było właściwe centrum bogatego Gdańska. Ten bałagan po trosze zrobili powojenni tłumacze, którzy Prawe Miasto (Rechtstadt) uczynili Głównym. Dlaczego? Bo uznali, że nie może miasto być Prawym gdy leży na lewym brzegu Motławy...
Przejeżdżałem przez Most Zielony nad Motławą (rzeka, która swoją nazwę wywodzi od języka pruskiego). No i tak znalazłem się na Wyspie Spichrzów. Jeszcze trzysta lat temu było tu ponad 300 spichlerzy. Tu składowano zboże z całej Polski by potem sprzedać je kupcom z zachodniej Europy. Wzbogacali się na tym pośrednicy (był obowiązek pośrednictwa) czyli kupcy Gdańscy. I tak się właśnie dowiedzieliśmy kto w Gdańsku stawiał renesansowe kamieniczki i kogo było stać na sprowadzanie artystów i architektów dla np. urządzenia swojego domu.
Po lewej stronie w tle Żuraw Gdański (dźwig i brama jednocześnie) . Po prawej Wyspa Spichrzów. Tam w głębi zdjęcia budynki z 2019 roku.
Wyspa Spichrzów od poprzedniego roku wygląda zupełnie inaczej niż w latach 1945-2019. Spacerując nad Motławą podziwialiśmy Żuraw, ale po drugiej stronie rzeki mieliśmy ruiny. Do 2019 roku. Dzisiaj mamy nowoczesne, ale nawiązujące kształtem do dawnych spichlerzy budynki. Dzisiaj głównie restauracje i hostele. Tu zawsze pytam turystów czy podoba się im nowy kształt Wyspy Spichrzów. W Zeszłym sezonie zauważyłem, że podobało się dzieciom, a nosem kręcili niektórzy starsi turyści.
Jedzenie dostarczyłem na ulicę Jaglaną. Nie byłem w tym zaułku do którego mnie zaprowadził Wolt. Krytycy tę wyspę nazywają "Booking Island". Coś w tym jest.
Wracałem przez ulicę Ogarną i przez Stare Miasto (skromniejsza część Śródmieścia). Stare Miasto miało swój ratusz i swoje władze. Wszystkie te części Śródmieścia zjednoczył Kazimierz Jagiellończyk w przywileju w 1457 roku. To było ustalenie na lata zasad współpracy Gdańska z RP.
Stare Miasto (1 km na pn od Głównego Miasta) po zniszczeniach II wojny światowej nie zostało odbudowane. To znaczy odbudowano kościoły i najważniejsze zabytki, ale budynki mieszkalne to już czysty socrealizm i modernizm. Do tego od lat 60. XX wieku postawiono tu trzy wysokie biurowce. Na zdjęciu widać Centrum Techniki Okrętowej czyli popularny "Zieleniak". Większości się nie podoba, ale spójrzcie na niego proszę pozytywnym okiem. To nie jest zwykły "szklok". To sześciokąt stojący na smukłej stópce. Do tego budowany był od góry do dołu. Najpierw zbudowano szyby windowe a piętra jakby podwieszano od góry.
Gdy śmiało przejeżdżałem przez Stare Miasto i nadal nie wpadały mi żadne polecenia to w końcu jednak dostałem zlecenie. Miałem jechać na Aniołki. Trochę nie po drodze do domu, no ale byłem w innej strefie. Tego się można było spodziewać. Jechałem do klienta na ulicy Legnickiej. O tej ulicy znalazłem kiedyś ciekawostkę. Znajduje się tam "Domek Bieruta". Nie, nie nie mieszkał on tam, a jedynie dokonał uroczystego oddania budynku.
Ciekawa historia bo w 1947 roku planowano w Gdańsku uroczyste obchody 950-lecia wizyty Św. Wojciecha w Gdańsku. Sprzeciwił się temu właśnie ówczesny prezydent Bolesław Bierut i zadecydował, że zamiast tego docenieni będą robotnicy, którym państwo wybuduje blok. Tu zdjęcia tego domu.
Jedzenie dostarczyłem i wracałem w kierunku domu. Gdy już byłem w swojej "północnej" strefie to znowu włączyłem się do gry. Niestety przez 40 minut jazdy nie dostałem żadnego zlecenia. Szkoda bo miałem jeszcze siły na jedno-dwa zlecenia.
Przez to dzisiejszy wynik finansowy wyszedł słabiutko. 113 złotych za ponad 6 godzin pracy. W takim czasie powienienem zarobić około 140-150 złotych. No, ale były też przyjemności. Wobec braku grup turystycznych mogłem sobie zrobić wycieczkę i Was drodzy czytelnicy w nią zabrać.