Sopockie zakamarki
Użyłem dzisiaj swojej mocy
Nie nazwał bym tego jednak superbohaterstwem. Miło jednak komuś pomóc.
Jak niemal co dzień rozwoziłem jedzenie na rowerze. To był nawet udany dzień. Wiozłem jakieś słodkości (ładne białe pudełko z różową wstążeczką) do stałej klientki. Byłem już u niej tyle razy, że dzisiaj zdziwiło mnie, że jedzenie zamówiła tak późno. Dwie godziny później niż zwykle. Ale nie o tym.
Wyjeżdżając z cukierni mijałem starszą panią (jak to mówiła kiedyś młodzież: 70 level), która pochylała się nad swoim rowerem. Ubrana w coś różowego, grubego. Rower był obładowany torbami jakby pani np wracała z zielonego rynku, który jest niedaleko. Łańcuch pani spadł. Jedną ręką przytrzymywała rower, drugą próbowała założyć łańcuch na zębatkę.
Jak to każdy superbohater... minąłem panią. Sumienie mnie jednak ruszyło, bo:
- to była prosta awaria, która mi też się nieraz zdarza,
- to był stary rower bez przerzutek, także naprawa jest jeszcze łatwiejsza.
Zerkałem do tyłu czy pani sobie radzi z tą naprawą i będąc już kilkadziesiąt metrów od niej widziałem, że chyba nie.
Trudno się mówi, stała klientka poczeka. Wróciłem do pani w różowym.
Położyłem na bok moją torbę, zagadałem. Pani mówiła, że zaraz naprawi. Pani trzymała kierownicę a ja uniosłem tylne koło. Wystarczyło jedno przyłożenie kciuka do łańcucha. Wpadł na swój tor. Teraz jedynie pokręcić pedałem i już. Po prostu w dwie osoby zawsze łatwiej, stabilniej.
Zaskoczenie było spore, a ja przy tym miałem sporo szczęścia. Powiedziałem pani, że mam taki "magiczny chwyt i już!".
Koniec historii o super-pseudo-bohaterstwie.
Przypomniało mi się teraz jak urodziwa koleżanka ze studiów opowiadała, że jak jej łańcuch spadnie to gra "blondynkę". W jej przypadku mimo blond włosów to na prawdę była gra bo to był wybitny umysł (najlepsze liceum, trudne studia itp). Ona po prostu rozkładała ręce i się uśmiechała, grała bidulkę. W końcu któż by nie chciał jej pomóc. Nam natomiast powiedziała, że tu chodzi o to, żeby nie pobrudzić sobie rąk...
Haha, właśnie to powiedziałem żonie i mówi, że u niej w pracy też chłopy się rwały do pomocy przy jej "spadniętym" łańcuchu. Nawet jak facet miał rękę w gipsie.
Tyle historii łańcuchowych.
Strašidlo do którego już przywykłem, Gdańsk ulica Lęborska
W pracy dzisiaj było nawet nieźle bo po raz pierwszy od 7 dni przebiłem grafik, czyli zarobiłem więcej niż nasza pensja minimalna za godzinę. Wyszło to naprawdę rzutem na taśmę. Te słodkości do stałej klientki dowiozłem jednak na czas. Gdybym był 4 minuty później to już bym miał "nie przebity grafik". Musieli by mi dopłacić 3 zł za mały ruch.
Po 4 zleceniu miałem pauzę z 20-30 minut i zanosiło się, że będzie tak jak ostatnio. Tak mi się wydaje, że ostatnio jest u nas słabo z zarobkami bo około 13 na mieście pojawiają się dostawcy, którzy chcą dorobić. Nas na grafiku też jest dużo i suma summarum na jazdę zlecenie trzeba sporo czekać.
Po kolei kursy:
- Daleki z Garnizonu na koniec Przymorza. Typowy kurs samochodowy, ale nie ma co narzekać.
- Przymorze/Oliwa - Przymorze, krótki kurs,
- Oliwa - Przymorze dość daleko, ale ujdzie,
- Przymorze - Przymorze najkrótszy kurs,
- Przymorze - Przymorze a może ten był najkrótszy?
- Słodkie zlecenie do stałej klientki (Przymorze),
- Przymorze - Grudziądzka, czyli też daleko, ale fajnie że zdążyłem w lepiej płatnych godzinach,
- Przymorze z północy tej dzielnicy na południe
Też ulica Lęborska, ale teraz buduje się już tak
Widok ze Śląskiej 35. Pamiętacie? Bo już tu byłem ze dwa razy
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io