Rowerowy dobierany
City Break - Tolkmicko
Nie wiem czemu biura podróży nie oferują takich wycieczek? Tolkmicko jest moim zdaniem dużo bardziej egzotyczne niż wiele europejskich stolic. Polecam te okolice z całego serca - Wysoczyzna Elbląska oraz leżące nad Zalewem Wiślanym Wybrzeże Staropruskie.
Here translation. Jeśli nie chcesz czytać to zapraszam do prezentacji Relive ze zdjęciami i mapą.
Opisywany obszar zaznaczony na mapie zaktualizowanych niedawno mezoregionów Polski. By zobaczyć tę mapę należy włączyć warstwę "Inne dane środowiskowe)"
Odwiedziłem je w piątek i wrażeń mam mnóstwo. Była to moja wymarzona od lat wycieczka. Udało się zabukować "w biurze" PKP korzystne bilety z transportem roweru. Godzina drogi bez kierowania, wygodne połączenie, rezerwacja miejsc za 40 złotych w obie strony. Jazdę pociągami doceniam. Zwłaszcza że pamiętam jak trudne było zorganizowanie takiej wycieczki 20 lat temu.
W wymienionych okolicach byłem już wielokrotnie. Mieszkałem też 10 lat w Elblągu w latach 90. Ta wycieczka miała być uzupełnieniem tego czego nie zwiedziłem podczas wycieczek jako 13-latek. Nie było wówczas zdjęć cyfrowych, internetu, Stravy itp. Wspomnienia miałem tylko w głowie. W końcu była okazja do nadrobienia tego wszystkiego.
Tak więc w planach miałem:
- zobaczyć i poznać nieznane tereny dawnej wsi Modrzewina,
- zahaczyć o ukochaną Bażantarnię,
- zobaczyć widok ze wsi Przezmark na Druzno, który to kiedyś zrobił na mnie wielkie wrażenie.
Przejazd przez Elbląg był przyjemnością. Hala Zamechu wyglądała tak jak w latach 90. W środku tak samo plastikowe boksy ze stoiskami. Pomnik między ulicami 1 i 3 Maja - pozłocili, Ratusz przestał być różowy (uff), artystyczna Szkoła Upiorów za to stała się bardzo pstrokata.
Koło mojej "budy" niespodziewanie wyrosła Cerkiew Grekokatolicka. Wow. Sama szkoła jest bardzo ciekawa architektonicznie. Przypomina tort piętrowy, kiedyś była żółta i to chyba lepiej wyglądało niż obecny róż. U góry iglica i zegar. To dawna, niemiecka szkoła sportowa (Jahnschule - niemiecki pionier kultury fizycznej i gimnastyki) z całym kompleksem stadionów i boisk za szkołą.
W kierunku Modrzewiny kluczyłem przez okolice Parku Kajki (park z lat 30. XX wieku zwany wówczas Różanym Ogrodem). Przedwojenna zabudowa Elbląga robi wrażenie jeśli doceniamy zielone, czyste i nowoczesne miasta. Dużo ogródków przy kamienicach i dużo alei.
Sama Modrzewina okazała się raczej niewypałem. Nie miałem ochoty na eksplorację dawnego poligonu. Upał był niemiłosierny a droga łagodnie zdobywała Wysoczyznę Gdańską Elbląską.
Zaskoczyła mnie elegancka droga rowerowa przez wieś Krasny Las (tak wiem, teraz to już "dzielnica" miasta). Najlepszą receptą na upał był przejazd drogą leśną do Jeleniej Doliny). Genialna, zamknięta dla ruchu samochodowego asfaltówka z niewielkimi pagórkami Wysoczyzny to miód dla miłośników przyrody i rowerów.
Jezioro Martwe (Jelenia Dolina) w taki upał była kąpieliskiem. Dotarły tu również widzę, że SUPy.
Tam zapadła decyzja, że jestem w stanie zdobyć Tolkmicko. W końcu mają to być "Wakacje z procentami" a Tolkmicko to niewielkie miasto, które da się rowerem łatwo poznać niemal całe.
Droga Łęcze-Kadyny to przepiękny odcinek. Klimat na prawdę egzotyczny. Górska serpentynka (150 metrów w dół!). Z zakrętów przebijający się przez drzewa widok na jakieś wybrzeże. Jako ciekawostkę rowerową podam, że kiedyś pierwszy etap Tour de Pologne rozgrywał się właśnie na Wysoczyźnie Elbląskiej. Przewyższenia w tej okolicy zaowocowały ucieczką, która miała taką przewagę nad resztą, że aż do ostatniego etapu w Zakopanem elbląscy uciekinierzy byli liderami wyścigu.
To wybrzeże jest bardzo ciekawe krajobrazowo bo mamy tu i Zalew Wiślany i dalej Zatokę Gdańską. A dzięki Wysoczyźnie na wszystko możemy patrzeć z góry.
Przez cesarskie (Wilhelm II) Kadyny przejechałem tym razem bez zatrzymywania. Byłem już tu kilka razy.
Tolkmicko eksplorowałem jakbym był autem do automatycznej kontroli parkowania. Kluczyłem jak się dało. Na koniec czekała mnie nie lada atrakcja. Egzotyczny obiad przy samej plaży z widokiem na Zalew i dalej Mierzeję. Zalew jest tu taki płytki, że można iść w stronę wody i iść i iść i iść. Odwracając się w prawo można zobaczyć bezkresne wody "Ojczyzny Ruskiego Korabla".
Samo Tolkmicko ma w sobie coś egzotycznego. Turystycznie nie jest popularne (obok jest ciekawszy Frombork), historię ma w znacznej mierze niemiecką. Lokowane już w XIII wieku przez wieki rozwijało się w obrębie Placu Wolności przy kościele św. Jakuba. Pamiątką po przedwojennym Tolkmicku jest drugi kościół - pw. Do żłóbka Jezusa. Był on w rękach ewangelików, ale po wojnie jest to kościół polskokatolicki.
Mamy więc bogatą historię miasteczka, które jest na uboczu. Do tego parterowe domki przy rynku. Jakby na Camino de Santiago iść przez hiszpańską Galisję. Do tego zadbane domostwa niemal jak na Rugii.
Do Elbląga wracałem szlakiem Green Velo + Camino. Wspomnienia odżyły bo i jeden i drugi dość dobrze poznałem. Oczywiście Green Velo to szlak, który nie do końca został przemyślany. Jechałem po nieciekawych płytach betonowych. Po drodze były dwie plaże nad Zalewem.
Wysoczyzna przyciągała i mimo przejechanych 50 km (rzadko jeżdżę więcej) postanowiłem jechać w stronę pkt nr 3 - Przezmarku. Znowu jakieś 130 metrów w górę. Premia górska nawet według Stravy. Droga asfaltowa wyłączona z ruchu samochodowego.
Na końcu czekała malownicza wieś - Próchnik. Na zdjęciu jeden z tutejszych domów podcieniowych, z których bardziej słyną Żuławy Wiślane.
Jeszcze 20 lat temu te wsie wyglądały na bardzo zaniedbane. Teraz czuć, że wróciły lepsze czasy.
Kolejna wieś na mojej trasie to Przezmark - wieś z zabytkowym kościołem położonym na górce tak jak cała wieś. Z wieży na pewno rozpościera się piękny widok. Z przyziemia widać było małe pagórki za Żuławami. Widoczność więc musiała być większa niż jakieś 20-30 km. Niestety jeziora Druzno, którego widok zapamiętałem z dzieciństwa nie dostrzegłem. To chyba przez drzewa, które zazieleniły drogi.
W ten sposób do Elbląga zjechałem 10-km drogą z górki. W Elblągu zajechałem na Starówkę. Po wojnie 40 lat czekała na odbudowę. Centrum było otoczone płotami i fundamentami ruin po których wesoło się skakało idąc na rekolekcję do katedry. Kościół św. Mikołaja to najwyższy obiekt w okolicy. Wieżę ma wyższą (97 m) od świątyni częstochowskiej. Spójny zabytek średniowiecznego gotyku - i z zewnątrz i wewnątrz.
Po posiłku na odbudowanym Starym Rynku (pamiętam jak jechało się tu po gruntowej drodze w 1990 roku okazało się, że do pociągu mam 1,5 godziny.
Jaka jest zaleta Elbląga z punktu widzenia gdańszczanina? Nie jest tak wielki i jest bardziej osiągalny. Na drugi koniec miasta da się dojechać rowerem w 20 minut.
Dlatego właśnie na finiszu mojej wycieczki zajechałem do ukochanej Bażantarni. W bezpośredniej okolicy tego parku się wychowałem. Nie będę obiektywny, ale uważam, że to najładniejszy park leśny północnej Polski. Bardzo zróżnicowany teren, las a pomiędzy leśnymi pagórkami przedziera się kamienisty potok a nawet kilka potoków (Kumiela i Srebrny Potok). Wspaniałe szlaki piesze, których Elblągowi zazdroszczę (w sam raz na spacer a nie na emigrację jak w Gdańsku). Przy szlakach wiaty gdzie można usiąść i odpocząć. Przez wejściem Restauracja Myśliwska (dawniej Vogelsang), muszla koncertowa oraz duża polana gdzie można na raz rozpalić legalnie kilka ognisk. Nie ma się czemu dziwić, że są tu tłumy.
Z Bażantarni wracałem sprawnie w stronę dworca porównując miasto z takim jakie je pamiętałem. Nowe drogi rowerowe (ul. Kościuszki i Chrobrego) robią wrażenie. Ruiny młyna przy Kumieli, w których byłem na ostatniej tutejszej licealnej imprezie na ul. Kościuszki stała się teraz eleganckim hotelem.
Park Dolinka z kaskadami na Kumieli też jest niesamowity. Wysokie skarpy, amfiteatr, place zabaw. Szkoda jedynie, że największy odkryty basen przedwojenny zarasta trawą.
Na koniec garść map i statystyk trasy. Dla mnie to był absolutny rekord odległości pokonanej rowerem (pobity o ponad 30 km!). Nie umiem tego wytłumaczyć. Niosły mnie widoki i wspomnienia. Kolorem niebieskim zaznaczyłem najciekawsze miejsca. Jak widać nie byłem krytyczny.