Sopockie zakamarki
Gdańsk wieczorową porą z Polakami z Wileńszczyzny
W tej wycieczce byłem częścią skomplikowanej układanki. Jest to wycieczka wielodniowa, a ja na samym początku oprowadzałem grupę po głównych ulicach dawnego Gdańska.
Bardzo to było dla mnie przyjemne. Mam nadzieję, że dla turystów także. Z ich wrażeń tak mi się też wydawało. Grupa z Wileńszczyzny. Zapamiętałem tę ładną nazwę: Rudaminy. Młodzież bardzo fajna, zainteresowana. Dzięki ich chęciom chciało mi się ich oprowadzać. Na przykład planowałem zwiedzanie kościoła z zewnątrz (było dość mało czasu). Jak usłyszałem już z daleka zainteresowanie to było wiadomo, że trzeba spełniać ich marzenia.
Ujmowała mnie także skromność młodzieży. Nie było wymuszania, pytań ile jeszcze. Niektórzy moim zdaniem po prostu wiedzą, że takie pytania są nie na miejscu. To było mówione na samym początku wycieczki. Wystarczyło zapamiętać. Tak samo jeśli chodzi o zimno. Wiadomo jak jest w listopadzie, także można się dostosować do pogody. Narzekania oznaczają brak przygotowania.
Tu zaczynaliśmy. Po prawej uliczka Pszenna. Koło ruin spichlerza - Chmielna
Długa. Chyba nawet widać grupę, która tu właśnie miała mikro-przerwę na kantor i pamiątki
Plebania to nazwa tej ulicy. Po lewej portal wejściowy właśnie do ~plebani Bazyliki Mariackiej. Konkretniej był to Dom Ferbera a owym Ferberem, który zbudował tę kamienicę był proboszcz Maurycy Ferber. Herb z 1518 roku, a jego renowacja miała miejsce 20 lat temu w 2004 roku
Ulicę Mariacką zwiedzaliśmy już podczas wieczoru
Tu zakończyłem oprowadzanie, ale to nie był koniec. Młodzież zwiedzała Muzeum DejaVu, o którym pisałem już kiedyś.
Długi Targ, który też oczywiście zwiedzaliśmy